Ciemna strona cyfryzacji, czyli dlaczego jutrzejszy, lepszy świat, będzie cyfrowy.
O instynktach plemiennych, zbyt bliskim siedzeniu przed wykresem, potrzebie nowego oświecenia oraz ucieraniu nosa emocjom.
Gdy w połowie XX wieku John Bardeen, Walter Houser Brattain oraz William Bradford Shokley zbudowali w Bell Telephone Laboratories tranzystor, nie mogli mieć bladego pojęcia, że tworzą podwaliny pod internet, smartfony, e-banking, Pinteresta, autonomiczne samochody, czy tak lubianą przez uczestników tej konferencji cyfryzację łańcuchów dostaw. Jak bywa z większością przydatnych wynalazków, tranzystorem zajęły się całe rzesze kreatywnych i wytrwałych przedsiębiorców. Po niespełna siedemdziesięciu latach, wynalazek ten w niewyobrażalny sposób zmienił świat. Dzisiaj trudno sobie wyobrazić urządzenie pozbawione dużej ilości tranzystorów. Po około siedemdziesięciu latach od laboratoryjnego sukcesu, przebudziliśmy się w zupełnie innym, cyfrowym świecie. Jak w niemal każdej dziedzinie postęp wiąże się również z zagrożeniami. Tempo rozwoju technologii cyfrowych oraz mnogość ich zastosowań, zaczęły ujawniać obszary, w których człowiek nie zdążył się przygotować na czarne scenariusze. Braki w zaawansowanej wiedzy, jaka potrzebna jest dzisiaj do rozumienia cyfrowego świata, coraz częściej nas przestraszają. Cyfryzację postrzegamy więc bardzo często jako dużą ilość nowych zagrożeń. W wielu obszarach, trudno mieć inne wrażenie.
W listopadzie 2017 roku Google przyznał się, że dane o lokalizacji użytkowników były rejestrowane, nawet wtedy, kiedy ustawienie to zostało przez użytkownika wyłączone (*1). Również jesienią 2017 roku wyszło na jaw, że Apple udostępnił Uberowi funkcje, które pozwalają na nagrywanie ekranów iPhone’ów (*2). Technologie cyfrowe pozwalają dzisiaj na powstawanie takich innowacji, jak np. Iceye, pierwszy na świecie mikrosatelita wyposażony w technologię SAR (Synthetic Aperure Radar). Technologia ta pozwala na pracę przy złej pogodzie, niezależnie od panującej temperatury a dodatkowo nawet w ciemności. Iceye zamierza gromadzić informacje w niezwykle trudnych warunkach, na potrzeby agencji rządowych, sił zbrojnych, ale zapewne również w innych celach (*3). Kto zetknął się już projektem EarthNow (*4), to wie, że dzięki OneWeb (*5), do roku 2020 projekt ten zakłada dostarczenie szerokopasmowego internetu za pomocą satelitów. Dzięki temu, EartNow chce dostarczać zdjęcia satelitarne oraz wideo (w czasie rzeczywistym) z dowolnego zakątka naszej planety. Swoje działania tłumaczą między innymi chęcią rejestrowania szlaków migracji wielorybów. Udziałowcami w tym projekcie są m.in. AirBus, the SoftBank Group, Greg Wyler oraz Bill Gates. Technologie cyfrowe przychodzą z pomocą wszystkim, którzy opierają swoją siłę na inwigilacji. Ilość kamer jakie rozmieszcza Chiński Rząd w dowolnych częściach wielu miast, widziało zapewne wielu z nas na krążących w sieci zdjęciach i filmach. W roku 2018 w Chinach zainstalowano około 170 milionów kamer, śledzących poczynania ludności. Jednak w najbliższych kilku latach kamer takich ma już być w Chinach około 400 milionów (*6). Kamery nie są stosowane wyłącznie w celach rejestracji obrazów, aby do nich wrócić tylko w razie potrzeby. Wiele spośród nich dzięki sztucznej inteligencji analizuje obrazy w czasie rzeczywistym. Dla przykładu, w graniczącym z Pakistanem i Afganistanem muzułmańskim Sinciang, już od 2017 roku, system kamer śledzi twarze Ujgurów z tak zwanej listy “podejrzanych”. W przypadku kiedy oddalą się od swoich domów o więcej niż 300 metrów, system wysyła alarm na policję (*7). Pomimo ponad siedmiomiliardowej populacji jaką obecnie stanowimy, technologie cyfrowe pozwalają na coraz doskonalszą analizę naszych indywidualnych cech osobowych. Biometria behawioralna wychodzi już znacznie dalej poza porównywanie linii papilarnych. Dzisiaj potrafimy rozpoznawać głos, gesty, a nawet sposób poruszania się (*8). Co nie dziwi, szybko z narzędzi takich korzystają Chiny, które wdrożyły na przykład w Pekinie i Szanghaju identyfikację obywateli po sposobie chodzenia (*9).
Sporo z takich doniesień budzi obawy, lęk, a co gorsze bezradność. Przytoczone przeze mnie fakty, mogą jednak pobudzać naszą czujność, mobilizując do działań obronnych. W budowaniu czarnych prognoz mamy jednak wielu asystentów. Z pomocą przychodzą nam niezliczone ilości medialnych doniesień, sugerujących, że zbliża się koniec świata. Czy wszystkie zasługują na naszą uwagę? Oceńcie proszę sami, kilka znalezionych przeze mnie w ostatnim czasie doniesień tego typu. CNBS ostrzega przed pięcioma najstraszniejszymi prognozami dotyczącymi sztucznej inteligencji (*10). Masowa inwigilacja i wojna to jedne z nich. W Techrepublic możemy znaleźć tekst o dwudziestu przerażających zastosowaniach sztucznej inteligencji, takich jak np. AI otrzymująca obywatelstwo, roboty zamieszkujące w naszych mózgach czy sztuczne systemy ze schizofrenią (*11). Możemy również napotkać rozważania o siedmiu przerażających rzeczach, których dokonały roboty, a co zszokowało ich twórców (*12), a także o przerażającej i obiecującej przyszłości cyfrowego świata (*13). Ciekaw jestem dlaczego słowo “przerażający” znalazło się przed “obiecujący”. Pozwólcie, że zamknę moją listę przykładów artykułem ze stron Uniwersytetu w Arizonie, zatytułowanym trochę podobnie jak mój, czytany aktualnie przez ciebie tekst, “Ciemniejsza strona cyfryzacji” (*14). Wiele prasowych nagłówków straszy nas przyszłością technologii. Niełatwo przychodzi nam się przed tym bronić. Człowiek przygotowany przez miliony lat na konkurencję z innymi siłami niż cyfrowa rewolucja, reaguje w pierwszej kolejności strachem przed nieznanym. Dlatego właśnie bliższe są nam czarne scenariusze cyfrowej przyszłości: utrata miejsc pracy, utrata prywatności, cyberprzestępczość, cyberterroryzm, kradzież cyfrowej tożsamości i cyfrowych wartości, masowa inwigilacja, mieszanie świata cyfrowego z tym fizycznym, sterowanie człowiekiem. Listę tę każdy z was mógłby rozbudowywać w nieskończoność. Ewolucja wyposażyła nas w strach prze rzeczami nowymi.
Boimy się w życiu niemal wszystkiego co może nieść zagrożenie. Odczuwamy strach przed chorobami, śmiercią, wojnami, wypadkami lotniczymi, katastrofami ekologicznymi, Marsjanami i coraz częściej przez urzędem skarbowym. Lęk towarzyszy nam prawie zawsze, kiedy próbujemy sobie wyobrazić przyszłość. Kiedy mowa o przyszłości nieznanej, zwłaszcza tej, w której to technologia ma tak wiele do powiedzenia, częściej przychodzą nam na myśl czarne scenariusze niż wizja spodziewanych korzyści. Jednak jak pokazują twarde fakty, prorokując ponurą przyszłość postępu możemy nie mieć racji. Popatrzmy więc krótko co mówią dane. Dzisiaj, dzięki ogromnej pracy wielu osób oraz właśnie dzięki technologii, mamy dostęp do cudownych opracowań statystycznych, w takich projektach jak ourworldindata.org czy gapminder.org. To kopalnie imponujących danych o świecie i naszej cywilizacji, oferujące dodatkowo interakcyjną formę tworzenia wspaniałych wykresów. Wykresów, które zazwyczaj ukazują dane nie z ostatnich miesięcy czy kilku lat, ale zazwyczaj bardzo wielu dekad. Nasz emocjonalny odbiór najświeższych doniesień medialnych da się wytłumaczyć, ale kiedy chcemy zabierać głos w sprawie przyszłości, znacznie lepiej opierać nasze opinie na długoletnich trendach.
Kiedy przyglądniemy się na poniższym wykresie statystyce ofiar głodu na świecie, począwszy od mniej więcej połowy XIX wieku do czasów współczesnych, to widzimy jak znaczącej poprawie uległa sytuacja w latach siedemdziesiątych. Ten trend utrzymuje się nadal, pomimo ogromnego wzrostu liczebności ludzi. Analizując granatowe słupki na poniższym wykresie, nie zapomnij więc o cienkiej czerwonej linii wędrującej pochyło ku prawemu, górnemu narożnikowi (*15).
Porównując statystyki skrajnego ubóstwa na świecie, w okresie niemal dwustu ostatnich lat, również widzimy, że XXI wiek pomimo ogromnego wzrostu naszej populacji, zaowocował spadkiem ilości ludzi żyjących w skrajnym ubóstwie (*16).
Warto też pamiętać o innym niezwykłym osiągnięciu naszych czasów, czyli ogromnym spadku śmiertelności dzieci przed piątym rokiem życia. Jak widzisz na kolejnym wykresie, niewyobrażalny wcześniej przełom wydarzył się w połowie minionego wieku. Indie, osiągające dzisiaj poziom średniej światowej, mogą szczycić się spadkiem tego współczynnika z około 50% na początku XIX wieku do około 5% obecnie (*17).
Równie sensacyjnie wyglądają statystyki związanych z ciążą śmiertelności matek, w odniesieniu do 100.000 żywych urodzeń. To co widzimy na kolejnym wykresie począwszy od 1950 roku, zapiera dech w piersi (*18).
Do dyspozycji mamy wiele innych statystyk, które pokazują, w jak niezwykle wyjątkowych dla człowieka czasach żyjemy. W ostatnich pięćdziesięciu latach światowa średnia ilość dostępnych kilokalorii na osobę, na dzień, zwiększyła się o kilkadziesiąt procent (*19). W ostatnich dekadach znacząco spadła ilość wypadków lotniczych (*20) i redukcji uległy wskaźniki śmiertelności w wypadkach drogowych (*21). Zmniejszyła się też bezwzględna ilość ropy wyciekającej z tankowców (*22). Stopniowo rośnie dostęp ludzkości do energii elektrycznej (*23) a niemal podwojeniu uległa średnia długość życia człowieka (*24). Niezwykłą dynamiką cechuje się ilość lat edukacji dla populacji w wieku 15-64 (*25), co zapewne ma silny związek z kompletnym odwróceniem proporcji ilości ludzi piśmiennych i niepiśmiennych, w ostatnich 200 latach (*26).
Z punktu widzenia naszej cywilizacji poprawie uległo bardzo wiele aspektów, choć bez dwóch zdań, sporo pracy mamy jeszcze przed sobą. Tym bardziej, lepiej poświęcić chwilę wolnego czasu na fakty gromadzone przez projekty typu ourworldindata.org czy gapminder.org, niż spędzać go wyłącznie na przyswajaniu codziennych doniesień medialnych, które zazwyczaj pozbawione są szerokiej skali czasu. Patrząc na rzetelnie gromadzone statystyki zauważymy, że jak bardzo czarne nie byłyby nasze scenariusze dotyczące przyszłości, to historyczne fakty zaprzeczają naszej intuicji. Najwyraźniej, w międzyczasie, świat staje się w wielu wymiarach lepszy.
Jeśli świat rozwija się stopniowo w kierunku lepszej przeżywalności, lepszego zdrowia, dobrobytu i pokoju, to dlaczego tak często myślimy, że jest źle a będzie jeszcze gorzej? Wygląda na to, że ewolucja przygotowała nas do trochę innych czasów, niż te, w których obecnie żyjemy. W przeszłości, kiedy nie mieliśmy technologii ani odpowiedniej wiedzy, ewolucja honorowała umysły, które potrafiły wnioskować na podstawie niewielkiej, dostępnej ilości informacji. Nierzadko samych tylko domysłów. Nasza przygoda z zaawansowanymi technologiami i niezwykle skomplikowanym otoczeniem, jest nieporównywalnie krótsza od ewolucyjnej szkoły dostosowania. Nie zdążyliśmy więc jeszcze zastąpić wszystkich instynktów plemiennych, wnioskowaniem opartym o fakty, o olbrzymie ilości danych. Przez bardzo długi okres czasu prędkość świata mierzona była kolejnymi pokoleniami żywych istnień. Dzisiejsza prędkość świata wymaga nowego, zdecydowanie szybciej taktowanego zegara. Cóż, ludzie nadal myślą jak ludzie i nie może nas to dziwić. W bardzo wielu przypadkach sięgamy po uproszczone reguły wnioskowania – heurystyki. To dla naszego umysłu znacznie prostsze ćwiczenie, niż analiza wielkich zbiorów danych.
Specjaliści opisali już bardzo wiele różnych heurystyk wydawania osądów, które definiują nasze liczne zachowania. Należą do nich między innymi heurystyka dostępności, heurystyka reprezentatywności czy heurystyka zakotwiczenia i dostosowania (*27). Wszystkie prowadzą do wielu błędów poznawczych. Heurystyka dostępności to uproszczone wnioskowanie polegające na przypisywaniu większego prawdopodobieństwa zdarzeniom bardziej emocjonalnym, które łatwiej przywołać w pamięci. Heurystyce tej przypisuje się między innymi udział w takich błędach poznawczych jak błąd konfirmacji czy efekt świeżości. Błąd konfirmacji to tendencja do preferowania informacji, które potwierdzają nasze wcześniejsze oczekiwania i hipotezy, bez względu na to, czy informacje te są prawdziwe. Z efektem świeżości mamy do czynienia wtedy, gdy najsilniej wpływają na nas informacje, które pojawiły się jako ostatnie. Heurystyka reprezentatywności to dokonywanie klasyfikacji na podstawie częściowego podobieństwa do typowego przypadku, którego już dobrze znamy. Wiążą się z nią takie błędy poznawcze jak paradoks hazardzisty (traktowanie niezależnych od siebie zdarzeń losowych jako zdarzeń zależnych) czy błąd koniunkcji, który polega na ocenie koniunkcji zdarzeń jako bardziej prawdopodobne niż pojedyncze zdarzenie w tej koniunkcji. Heurystyka zakotwiczenia i dostosowania mówi o opieraniu się na wybranej informacji i jej dalszej modyfikacji, w celu uzyskania odpowiedzi na zadane pytanie lub wydania określonego osądu. Wiążą się z nią efekt pierwszeństwa oraz efekt halo. Efekt pierwszeństwa to sytuacja, w której pierwsza informacja stanowi punkt odniesienia dla wszystkich pozostałych. Efekt halo to z kolei tendencja do automatycznego przypisywania pozytywnych lub negatywnych cech osobowościowych, na podstawie pierwszego wrażenia.
Przytoczyłem powyżej tylko część błędów poznawczych, które żądzą naszą świadomością i decyzjami, które podejmujemy. Również tymi w odniesieniu do bliższej i dalszej przyszłości. Fachowcy rozpoznają ich jednak wiele więcej. Nie żyjący już niestety Hans Rosling, współtwórca gapminder.org, wymienia w swojej książce Factfulness 10 instynktów, które wleczemy ewolucyjnie za sobą, a które nadal decydują o naszych zachowaniach. Pierwszy z nich to instynkt przepaści, który objawia się oczekiwaniem dwóch silnie spolaryzowanych grup względem jakiejś opinii czy stanowiska. Drugi to instynkt pesymizmu, mówiący o tym, że informacje o złych wydarzeniach docierają znacznie częściej. Trzeci to instynkt prostej linii, czyli przekonanie o ciągłej linii prostej, jaką będzie podążać trend na dowolnym wykresie. Czwarty instynkt to instynkt strachu, tłumaczący że złe rzeczy przyciągają naszą uwagę, pomimo tego, że są niezwykle rzadkie. Instynkt piąty, wyolbrzymiania, pokazuje jak bardzo pojedyncze liczby pozbawione odniesienia do szerszego kontekstu mogą wydawać się imponujące. Szósty instynkt wg. Hansa Roslinga to instynkt generalizowania, czyli kategoryzowanie informacji bez zgromadzenia rzetelnych danych. Ślepota na powolne zmiany, które prowadzą do określonych transformacji to już siódmy z kolei instynkt przeznaczenia. Instynkt pojedynczej perspektywy, ósmy na liście Roslinga, tłumaczy dlaczego powinniśmy patrzeć na sprawy z wielu różnych perspektyw. Instynkt szukania winowajcy, umieszczony na przedostatniej pozycji, to nasza słabość do szukania winnych, którzy jeśli tylko wskazani palcem, odwracają uwagę od rzetelnej analizy prawdziwych przyczyn. Na ostatniej dziesiątej pozycji – nie wiem czemu tak daleko – Rosling umieścił instynkt pośpiechu, czyli pochopne wyciąganie wniosków. Nadmierny pośpiech w ocenie rzeczywistości był dla człowieka statystycznie sprzymierzeńcem przez większą część historii, jednak dzisiaj zaczyna być trochę kłopotliwy. Choć wydaje nam się, że jesteśmy niezwykle logicznie myślącym gatunkiem, to z czasem, definicja logiki jaką sami ukuliśmy, zaczyna wędrować w zupełnie innym kierunku niż nasze prawdziwe zachowania, reakcje, poglądy czy wyobrażenia. Skrzywienia poznawcze powodują, że nasz umysł bardzo łatwo wpada w pułapki. Zadaje zbyt mało pytań. Jest za mało dociekliwy.
Jedną z głównych osi przewodnich tego artykułu są dane, fakty, statystyki i wykresy. Nie miejcie mi więc za złe, że znów do krzywych rozpostartych między osiami x oraz y powrócę. Tym razem z przewrotną tezą, że wykresy miewają zęby. W dużym skrócie chodzi mi o to, że zbyt bliskie siedzenie przed wykresem, może mieć kolosalne znaczenie dla zrozumienia prawdziwego trendu. Przez bliskie siedzenie przed wykresem rozumiem zachwycanie się krótkookresowymi analizami, od których pełne są media. Jakże często dzisiaj słyszymy i czytamy, że jakiś parametr spadł lub wzrósł w stosunku do ubiegłego roku czy nawet miesiąca. Do trendów w skali dekad czy wieków musimy więc chyba docierać sami, dzięki ciężkiej pracy poszukiwawczej. W ramach ćwiczeń przyglądnijmy się poniższemu zestawowi wykresów, ukazujących znaczący wzrost samobójstw w Szwecji w kilku wybranych latach. W każdym z trzech przypadków widać, że mamy do czynienia ze wzrostem liczby samobójstw.
Gdyby były to nasze refleksje z kolejnych doniesień medialnych jakie pamiętamy z wielu lat, nasza świadomość zbudowałaby jedynie słuszny obraz, że liczba samobójców w Szwecji nieustannie rośnie. Jednak do powyższego wykresu wybrałem trzy fragmenty, które odstawały od prawdziwego trendu długookresowego. Trend w ostatnich pięćdziesięciu latach jest mało atrakcyjny dla doniesień medialnych. Najwyraźniej dziennikarze zdają sobie doskonale sprawę z naszych heurystyk. Doniesienia o tym, że coś staje się mniej sensacyjne, nienajlepiej się sprzedają. “Oddalając się od wykresu” możemy jednak zobaczyć, że cała połowa poprzedniego stulecia przyniosła bardzo konkretny spadek liczby samobójstw w Szwecji. Zbliżonymi do różowego koloru okręgami, zaznaczyłem na następnym wykresie te fragmenty, które wybrałem i powiększyłem na poprzednim. Teraz masz więc szansę popatrzeć na cały trend w ostatnich kilkudziesięciu latach. Wykresy naprawdę mogą mieć zęby, więc w związku z tym należy patrzeć na ich całe uzębienie (*28).
Tak często spotykane porównywanie faktów rok do roku, to tylko fragment prawdy, kiedy chodzi o rzeczywiste trendy i możliwość wyciągania z nich wniosków na przyszłość. Aby znajdywać bardziej wiarygodne odpowiedzi na pytania, na zjawiska musimy patrzeć w dłuższym horyzoncie czasowym. Na wykresy należy patrzeć z daleka. Nasze heurystyki i wspomagające je często media, powodują, że w podobny sposób obawiamy się cyfrowej przyszłości. Nikt przy zdrowych zmysłach nie może oczywiście stwierdzić, że technologie w przyszłości nie mogą stanowić zagrożenia. Jeśli jednak czujemy, że jesteśmy uprawnieni do przewidywania jutra na podstawie tego co było do tej pory, to historię technologii musimy analizować znacznie dokładniej w jak najdłuższym okresie czasu. U podstaw cyfryzacji leży technologia. Patrząc w ten sposób, okazuje się, że wszystkie kolejne technologie, wynalazki i odkrycia ostatnich dekad i wieków, okazywały się mniej straszne niż przewidywano. Dlaczego więc miałoby być inaczej z cyfryzacją? Człowiek zawsze dążył do coraz bardziej analitycznego rozumienia zjawisk. Wielokrotnie w historii pozwalało mu to na zmianę wcześniejszych reguł gry. Wraz z postępem cywilizacji, coraz bardziej tęskniliśmy za prawdą.
Gdzieś między Barokiem a Romantyzmem, przytrafiło nam się Oświecenie. Próbowało ono wyzwalać rozum z wszelkich krępujących go więzów. Było niczym światło, rozjaśniające drogę do poznania prawdy o człowieku i świecie. Oświecenie przedkładało naturalizm nad nadprzyrodzoność, kierowało się racjonalizmem i optymizmem, głosiło reformizm. Pozostawiło po sobie wzrost piśmienności, lepszą dystrybucję informacji, lepsze szkolnictwo, sztukę pozyskiwania nowych umiejętności, pojmowanie abstrakcyjnych idei, podważanie prawd objawionych oraz silne dążenie do poznawania i rozwoju. Oświecenie to proces ciągłego odkrywania i ustawicznego doskonalenia. Odkąd rozpoczął się oświeceniowy marsz, człowiek czynił coraz większe postępy. Choć zmiany nadawały wykresom zębate kształty, postęp uczynił nasz dzisiejszy świat nieporównywalnie lepszym niż przed epoką Oświecenia. Trudno sobie dzisiaj wyobrazić rozwiązywanie aktualnych i przyszłych problemów, bez dalszego postępu. Prawdziwy postęp potrzebuje jednak czasu. Z dekady na dekadę, udaje nam się trochę więcej stworzyć niż zepsuć. Te niewielkie różnice rzeczy dobrych, dodane do siebie, kumulują się do obecnego stanu naszej cywilizacji. Mało argumentów przemawia za tym, aby człowiek chciał zawrócić z tej drogi. Emanuel Kant odpowiadając na pytanie czym jest Oświecenie, powiedział (*29):
Oświecenie to wyjście człowieka z zawinionej przez niego niedojrzałości. Niedojrzałość jest nieumiejętnością w posługiwaniu się własnym rozumem bez przewodnictwa innych. Niedojrzałość ta jest zawiniona przez człowieka, jeśli jej powód tkwi nie w braku rozumu, ale zdecydowania i odwagi, by swym rozumem posługiwać się bez zwierzchnictwa innych.
Czy kiedy idzie nam tak dobrze, to zechcemy zaprzestać marszu do coraz odważniejszego
i samodzielnego myślenia? Myślę, że nie pozwolą nam na to między innymi technologie cyfrowe. Aaron Frank z Singularity University, w listopadzie ubiegłego roku, opisał rozwiązania z jakimi wrócił z konferencji UCOT (“Niezamierzone konsekwencje technologii”) w San Francisco. Znalazły się wśród nich sugestie, aby w dziedzinie technologii zatrudniać bardziej zróżnicowaną siłę roboczą, pozbawiać swoje cyfrowe dane skrzywień i uprzedzeń, zastępować wymagania licencjatu wymogiem kompetencji czy wreszcie aby tworzyć w firmach rady nadzorcze ds. wpływu produktów na otoczenie (*30). W swojej relacji z ” Unintended Consequences Of Technology” Aaron Frank dodaje:
To było fascynujące, jak wiele z proponowanych rozwiązań opiera się na tych samych technologiach, które w pierwszej kolejności stwarzają problemy i zagrożenia. Często wskazywano […], że technologie same w sobie nie są ani dobre ani złe. Ważne jak z nich korzystamy.
Na początku tego roku OpenAI ogłosiło, że zbudowało generator tekstu GPT-2, który jest zbyt niebezpieczny aby wypuścić go “w świat”, ponieważ może zanieczyścić internet niekończącymi się, generowanymi przez bota materiałami. Jednak już w marcu 2019 zespół naukowców z MIT-IBM Watson AI Lab oraz Harvard University, pochwalił się algorytmem GLTR, który sprawdza prawdopodobieństwo napisania określonego tekstu przez algorytmy typu GPT-2 (*31). Technologia nie tkwi więc w bezruchu. Kiedy jej jedno skrzydło czyni nagły postęp, lada moment drugie musi odpowiedzieć na tę zmianę. W ten sam sposób funkcjonuje przecież ewolucyjna gra o przetrwanie. Człowiek oświecony również nie może tkwić w bezruchu. Oświeceniowy duch nakazuje bunt w stosunku do rzeczy narzuconych, podpowiada dążenie do intelektualnego przeciwstawiania się przeciwnościom. Jeśli chcesz znaleźć znacznie więcej argumentów za siłą rozumu, nauki, postępu i humanizmu, to koniecznie przeczytaj “Nowe Oświecenie” Steven’a Pinker’a (*32). Przekonasz się, że świadomość istnienia naszych błędów poznawczych, konieczność sprostania wielu nowym problemom oraz dalsza droga do poprawy jakości świata, raczej na pewno zachęcą nas do kontynuacji ideałów oświeceniowych.
Jak dotąd, od powstania internetu, nie wydarzył się żaden z czarnych scenariuszy. Im dłużej wykorzystujemy daną technologię, im staje się ona bardziej rozległa, tym bardziej przenika ona na wskroś całe społeczeństwo. Rozwija się również bezpieczeństwo jej stosowania. Z każdą chwilą wykorzystywania danej technologii, coraz bardziej ją oswajamy. Technologia nieustannie gna do przodu. Mamy coraz wydajniejsze procesory i komputery, energia słoneczna staje się coraz tańsza, a człowiek po raz kolejny zaczął marzyć o podboju kosmosu. Mamy już pierwsze mięso wyprodukowane w laboratoriach bez cierpienia zwierząt, mamy już sztuczną inteligencję, która choć dopiero w powijakach, to i tak coraz częściej zadziwia i przestrasza. Inżyniera genetyczna, komputery kwantowe, robotyka, blockchain, druk 3D, to kolejne obszary, w których technologia gna do przodu z niewyobrażalną prędkością. Kiedy popatrzymy na kolejny wykres, który przedstawia trendy w cenie kosztów transportu i komunikacji – począwszy od lat trzydziestych minionego wieku aż do początku wieku obecnego – to zobaczymy niezwykle imponujący widok. Wszystkie trzy parametry na przestrzeni ponad siedemdziesięciu lat uległy niewyobrażalnie silnej redukcji (*33). To wszystko dzięki rozwojowi wielu różnych technologii.
Równie fascynująco wyglądają dwa kolejne trendy: udział ludności korzystającej z internetu;
a także ilość telefonów komórkowych na stu mieszkańców naszej planety (*34).
Kiedy przyglądniemy się rzeczywistym danym, technologia zyskuje również pozytywne oblicze.
Prawda jest taka, że niewielu z nas zajmuje się na co dzień analizowaniem długofalowych trendów. Jest więc duża szansa, że prezentowane powyżej statystyki zaskakują i ciebie. Wiele opinii na temat wszystkiego co nas otacza, budujemy we wczesnych latach naszego życia. Bardzo łatwo możemy więc ulec złudzeniu, że w szkole podstawowej, technikum, liceum czy na studiach, nauczyliśmy się wszystkiego, co potrzebne do dorosłego życia, pracy i budowania światopoglądu. Jednak tempo jakie towarzyszy życiu współczesnego człowieka, domaga się od nas znacznie częstszych aktualizacji. Niezwykle krótko i trafnie podsumowuje to w swojej książce Hans Rosling (*35):
Myślenie, że wiedza nie ma daty ważności, daje poczucie odprężenia.
Dzięki gromadzeniu od niedawna bardziej szczegółowych danych, zaskakują nas dzisiaj fakty, nawet z niebyt odległej przeszłości. Dzisiejszą przewagę możemy budować na lepszej wiedzy z wczoraj, która może pomóc nam również jutro. Korzystając z coraz doskonalszych technologii cyfrowych, potrafimy lepiej przewidywać jutro. Nic więc dziwnego, że uwaga wielu firm i instytucji kieruje się dzisiaj w stronę analizy predykcyjnej. Wyniki inteligentnego przeczesywania dużych zbiorów danych budzą emocje niczym poszukiwanie złota. Odnajdywane korelacje kończą się czasami dużą dawką śmiechu, ale innym razem przynoszą niezwykłe spostrzeżenia. Śmiertelnie poważna analiza, wykonywana na zlecenie dużego brytyjskiego banku wykazała, że wysadzający się w powietrze zamachowcy nie kupują polis na życie. Badania wykonane na zlecenie placówki opieki zdrowotnej, również w Wielkiej Brytanii, przyniosły fenomenalną wręcz konkluzję, iż muzycy rockowi grający solo, umierają wcześniej niż ci, którzy grają w grupach. Wyniki analiz predykcyjnych, wykonywanych przez Columbia University oraz Ben Gurion University, zmuszają nas już do bardziej poważnych przemyśleń. Okazuje się bowiem, że głodni sędziowie są mniej skłonni do udzielania zwolnień warunkowych (*36). Jeśli takie są wnioski wynikające z analizy dużej grupy przypadków, to najwyraźniej człowiek bez pomocy technologii cyfrowej, nie jest tak obiektywy jak mu się wydaje. Czy potrzebujemy coraz bardziej zaawansowanych technologii aby zrozumieć, kim naprawdę jesteśmy? Analiza predykcyjna staje się coraz mocniejszym trendem. Decyzje podejmowane na podstawie empirycznych dowodów, stawia wyżej od przeczuć. Zamiast charakterystycznego dla naszego umysłu dążenia do uniwersalizmu, wywiera presję na rozumienie zróżnicowania. Zmusza do szczegółowej pamięci historycznej i lepszego wyciągania wniosków. Analiza predykcyjna to w pewnym sensie myślenie w tył o naszej przyszłości. Nie możemy tylko zapomnieć o dużej pułapce. Korelacja nie oznacza związku przyczynowego! Jeśli o tym zapomnimy, możemy zostać oszukani przez przypadek. Tak czy inaczej, sporo wskazuje na to, że jesteśmy pokoleniem AP (analiz predykcyjnych). Należymy bez wątpienia do pierwszych pokoleń, które pozostawią po sobie tak niewyobrażalne ilości danych o pozornie nieistotnych rzeczach. Pod względem ilości wiedzy pozostawionej o nas samych, będziemy zatem bez wątpienia dobrymi przodkami. To wszystko w dużej części dzięki technologiom cyfrowym.
Zaufanie to wiarygodność. Wiele wskazuje na to, że coraz bardziej będziemy musieli ufać technologiom cyfrowym. Nasze wygórowane oczekiwania dotyczące przyszłości, nie będą możliwe do zaspokojenia bez wsparcia zaawansowanymi technologiami. W dużej mierze będą to technologie cyfrowe. Badania przeprowadzone w styczniu 2019 roku przez Center for the Governance of Change, na próbie tysiąca sześciuset osób, przyniosły dosyć zaskakujące wyniki. Otóż ponad 25% Europejczyków bardziej ufa sztucznej inteligencji niż politykom (*37). Z ośmiu krajów, w których zadawano pytania, najmniej ufni do AI okazali się Portugalczycy – tylko 19%. Jednak co najmniej trzydziestoprocentowe zaufanie do politycznej sztucznej inteligencji odnotowano we Włoszech, w Wielkiej Brytanii, w Niemczech oraz w Holandii. Żeby było jasne, w przypadku Holandii, aż 43% badanych woli zaufać AI niż politykom. Patrząc na wyborcze progi procentowe jakie obowiązują w parlamentach, nie są to chyba najgorsze wyniki. Nie mam pojęcia czy uzyskane wyniki to utrata zaufania do polityków, czy może coraz większa wiarygodność technologii cyfrowych. A może jak to w życiu bywa, jedno i drugie. Niemniej jednak, po raz kolejny technologie informatyczne zaczynamy postrzegać jako ratunek przed samymi sobą.
Nam ludziom, po zaspokojeniu mniej lub bardziej podstawowych potrzeb, bardzo zależy na byciu szczęśliwymi. Kiedy sięgniemy po kolejny wykres na “Our world in data” – tym razem trendy szczęścia w czasie – zobaczymy wiele bardzo zębatych krzywych. Krzywe te rosną jednak z czasem ku górze. A zatem znów na przestrzeni co najmniej ostatnich pięciu dekad, ludzie w bardzo wielu krajach są coraz szczęśliwsi. Polska na tym diagramie może pochwalić się jednym z większych osiągnięć w niezwykle krótkim czasie (*38).
Dzięki postępowi technologii oraz rozwojowi wiedzy, jako biologiczna forma istnienia, coraz częściej ucieramy nosa biologicznie warunkowanym emocjom. Udaje nam się nawet wymyślić mierzalne wskaźniki szczęścia, doskonalić je, a następnie porównywać między różnymi kulturami. W pewnym sensie, technologia i postęp regulują również podmiotowość i jaźń obywateli. Szczęście staje się dzisiaj bardziej mierzalne, bardziej obiektywne i odleglejsze niż dotychczas od subiektywnych emocji. Nadal jesteśmy ludźmi z emocji i kości, nadal wiele bodźców i informacji rozgrzewa nasze emocje i wyobraźnię. Co jednak, jeśli dalszy postęp pozwoli na generowanie i udostępnianie coraz rzetelniejszych informacji nie wywołujących emocji
przy odbiorze? Co jeśli będziemy coraz bardziej przekonani o wiarygodności docierających do nas danych? Choć to obecnie może wydawać się bardzo śmieszne, nie jest zupełnie niemożliwe. Jeśli technologia – tylko hipotetycznie – okazałaby się bardziej wiarygodna od samego człowieka, to jakie (czym) będą nasze emocje podczas czytania wiadomości, przeglądania analiz, oglądania wystąpień na konferencjach? Czy ewolucji będą w przyszłości potrzebne “wszystkie” emocje? Nasza emocjonalność potrafi przecież wywoływać nieuzasadnioną panikę i kreślić niewyobrażalnie czarne scenariusze. Miejsce, do którego człowiek dotarł w ewolucji, wymaga od nas coraz częściej zimnej logiki, szczegółowych faktów i twardych danych. Nasze dzisiejsze oczekiwania zaczynają wykraczać poza nasze dotychczasowe biologiczne zdolności. Czy zatem technologie cyfrowe pozbawiając nas części dotychczasowych emocji zaczną dostarczać nam
ich inny zestaw? Czy to możliwy scenariusz? Jak będziemy wtedy reagować na informacje
wiedząc, że zawierają rzetelne dane i sprawdzone fakty? Wiem, że to co piszę, wydaje się wielką abstrakcją. Przecież tak doskonale znamy samych siebie. Jednak nasze codzienne życie w niemal każdym calu opanowały już zaawansowane technologie. Trudno nam obecnie przeżyć jeden dzień bez zaawansowanych programów komputerowych, “inteligentnych” maszyn, wypracowanych przez tysiące laboratoriów środków chemicznych czy wszelakiej maści automatów i robotów. Być może z czasem cyfrowe maszyny zaczną być mniej “maszynowe”. Wierzy w to przynajmniej firma Tawny, która już dzisiaj stara się uczyć nowoczesne technologie rozpoznawania naszych emocji, aby wykazywały się większą empatią (*39). Dzisiaj, jeszcze bardzo wiele inteligentnych produktów cechuje emocjonalna głupota. EIoM (Emotional Intelligence of Machines) w pięciostopniowej skali (0 – 4), jest raczej bliżej poziomu 1, czyli symulowanej inteligencji emocjonalnej. Bardzo trudno powiedzieć kiedy – i czy w ogóle – osiągniemy poziom czwarty: humanoidalny.
Jak bardzo nie przeciwstawiałbym się mrocznym scenariuszom przyszłości technologii, to uważam, że czarne wizje przyszłości nie są pozbawione sensu. Czarne scenariusze są dla nas bardzo ważne, o ile stanowią pozbawione emocji i zacietrzewienia argumenty w dyskusji o bezpieczeństwie. Świadomość zagrożeń tego co nieznane, pozwala na szybsze zabezpieczenie się przed ciemną stroną przyszłości, ułatwia budowanie scenariuszy obronnych i daje szansę na skuteczniejsze przekucie rozwijanych technologii w lepsze dla świata narzędzia. Nieuzasadnione czarnowidztwo i narzekanie jest złe, ale konstruktywne artykułowanie obaw ma sens. Dzisiaj bardzo często wróżymy czarną przyszłość zjawiskom, które nie mają pokrycia w danych i wykresach trendów. Równocześnie bagatelizujemy te tendencje, których wykresy powinny wyzwalać wszelkie możliwe alarmy. Alarmy, które zmobilizują nas do dużej aktywności i szybkiego stworzenie wszelkich możliwych działań obronnych. Do niebezpieczeństw takich – patrząc na zgromadzone dane – należą wszelkie zagrożenia środowiskowe, będące wynikiem niespotykanej dotąd w historii aktywności naszego gatunku. Jeśli masz więc wątpliwości, czy wyzwalane przez część mediów alarmy o zagrożeniach stężeniem CO2 czy zanieczyszczeniu tworzywami sztucznymi, polecam abyś przyglądnął się uważnie dwóm ostatnim wykresom, które przytaczam za Our World in Data. Pierwszy z nich pokazuje światową produkcję tworzyw sztucznych na przestrzeni ostatnich sześćdziesięciu pięciu lat (*40). W tym niezwykle krótkim z punktu widzenia ziemi czasie, przeskoczyliśmy od zera do blisko czterystu milionów ton plastiku rocznie.
Podobnie złowieszczo wygląda wykres koncentracji dwutlenku węgla w atmosferze (*41). Kształt kija hokejowego zaczął przybierać również dopiero kilka dekad temu. Patrząc na twarde dane możemy rzeczywiście zacząć się martwić, ale najlepiej w taki sposób, który pozwoli znaleźć szybkie rozwiązania problemów.
O ile pobudzimy naszą świadomość do wyjścia z pudełka, o ile zaangażujemy się intelektualnie, to technologii cyfrowych nie powinniśmy się obawiać bardziej niż innych technologii. Powinny nam one pomóc rozwiązywać kolejne pojawiające się problemy, dostarczając zapewne innych nowych problemów do rozwiązania. Cóż, wszechświat uwielbia być w ciągłym ruchu. Galopujące technologie cyfrowe, powinny uruchomić w nas oświeceniową odwagę, “by swym rozumem posługiwać się bez zwierzchnictwa innych”. Powinny dostarczać nam nowych rodzajów emocji, zabierając inne. Cyfryzację należy prześwietlać i zadawać jej trudne pytania. Cyfryzacji nie można się jednak bać. Przecież to jedynie kolejny z przejawów kreatywności umysłu człowieka. Czy można w tym miejscu nie zgodzić się ze słowami Stevena Pinkera (*32)?
Głównymi motorami napędowymi postępu były niepolityczne ideały rozumu, nauki i humanizmu, które skłoniły ludzi do zdobywania i stosowania wiedzy z myślą o poprawie losu człowieka.
Świata nie da się pojąć wyłącznie przy użyciu liczb, ale coraz bardziej nie da się go również zrozumieć bez nich. Instynkty plemienne i rzadko aktualizowana wiedza, podsuwają nam szereg czarnych scenariuszy, jednak prawdę o postępie człowieka i cywilizacji, odczytać możemy
z liczb, zapisywanych odpowiednio długo i regularnie. Technologii cyfrowych nie możemy traktować jako czegoś nadzwyczaj wyjątkowego i przerażającego. To jedynie kolejne
narzędzie, które musimy poznać i opanować. Niemal z każdą technologią związane były podobne obawy, jednak jak pokazują liczby, żyjemy coraz bezpieczniej, zdrowiej wygodniej, przyjemniej i dłużej. To wszystko dzięki intelektowi i uporowi człowieka oraz nieustannemu doskonaleniu
technologii i naprawie popełnianych błędów. Cyfrowa tożsamość człowieka stała się faktem, więc mało prawdopodobne abyśmy z niej zrezygnowali, przestraszeni kilkoma czarnymi scenariuszami. Czeka nas raczej dynamiczny marsz ku pełnej integracji z jej kolejnymi wersjami. Jeśli obecne technologie cyfrowe oznaczają dla nas jakiekolwiek zaawansowane ryzyka, to raczej na pewno nie zabezpieczymy się przed nimi inaczej, niż przy użyciu technologii cyfrowych. Nie wydaje się możliwe aby człowiek zechciał zawrócić z obranej przed wiekami drogi do rozwoju racjonalizmu, poznania, wygody czy dobrobytu. Technologie cyfrowe stawiając przed nami nowe wyzwania, zmuszą nas do kolejnego, oświeceniowego zrywu, aby dorównać im kroku i aby dzięki nim – a także wspólnie z nimi – człowiek był w stanie pokonywać kolejne szczeble swojej ewolucji. Istnieje jednak pewien konieczny warunek! Musimy zmusić się do większego intelektualnego zaangażowania.
Niniejszy artykuł powstał na podstawie wystąpienia, które autor wygłosił podczas konferencji TRENDOWNIA, w dniu 11 kwietnia 2019 roku w miejscowości Jachranka.