Daj, tatuś to zrobi.
daj-tatus-to-zrobi-featured

Daj, tatuś to zrobi.

Jak wynika z moich obserwacji, najczęściej na słabe przygotowanie młodych adeptów do pracy narzekają osoby w wieku między czterdziestym a pięćdziesiątym rokiem życia. W pewnym uproszczeniu można więc podejrzewać, że narzekają na pokolenie, którego są rodzicami.  Brak zrozumienia dla pokoleń potomnych towarzyszy człowiekowi od bardzo dawna. Nie mówimy tutaj jednak o kulturze czy obyczajach, ale o przydatności do wykonywania obowiązków zawodowych. Twardo stąpającego po ziemi przedsiębiorcę mało przecież interesują upodobania muzyczne, rodzaj ubioru czy sposób spędzania wolnego czasu przez zatrudnione młode osoby. Skąd zatem ta powszechna opinia o braku należytego przygotowania do pracy?

Dla współczesnego pracodawcy ważne jest przygotowanie zawodowe, ale również umiejętności miękkie. Za brak umiejętności zawodowych często obwiniany jest system szkolnictwa. Choć jest w nim wiele do poprawy, nie powinniśmy jednak zapominać, że to między innymi pokolenie obecnych czterdziesto- i pięćdziesięciolatków przyczyniło się do tego, że świat nabrał  tak olbrzymiej prędkości. Prędkości, która powoduje że w niektórych dziedzinach wiedza,  jakiej uczą studentów na pierwszym roku studiów, pod koniec studiowania jest już nieprzydatna. Zostawmy jednak kwalifikacje zawodowe na boku, bo chyba od zarania dziejów człowiek rozpoczynający pracę musiał odbywać staż. Zdecydowanie częściej niezadowolenie pracodawców dotyczy obszaru umiejętności  miękkich.  Wśród wymienianych przez nich cech, jakich brakuje młodym ludziom, znaleźć można między innymi zdolności organizacyjne, elastyczność, komunikatywność, umiejętność współpracy w zespole lub kreatywność. Większości z tych umiejętności nie zdobywa się jednak wyłącznie na studiach, lecz przez całe życie. Ogromną rolę odgrywa w tej kwestii okres dzieciństwa i dorastania.

Dzieciństwo obecnych młodych pracowników przypadało około dwadzieścia lat temu, kiedy nasza część Europy rozpoczynała okres intensywnego rozwoju ekonomicznego. Sytuacja materialna części  operatywnych przedsiębiorców znacząco się wówczas poprawiała, a wraz z nią podejście do wychowania własnych dzieci. W bardzo szybkim tempie rodzice wprowadzali outsourcing coraz to większej ilości elementów z życia dziecka, które wcześniej przez wiele pokoleń należały do obowiązków dziatwy chłonącej jak gąbka wszelakie umiejętności. Jako dziecko miałem to szczęście, że wychowywałem się na wsi. W tamtych czasach spora grupa moich rówieśników musiała zmierzać się z różnymi obowiązkami i wyzwaniami. Sami (z różnym skutkiem) naprawialiśmy swoje rowery i piłki do gry, pomagaliśmy rodzicom w zakupach i pracach wokół domu, konstruowaliśmy różne drobne rzeczy, których nie dało się kupić w sklepach. Każdy z nas był małym wynalazcą i konstruktorem. Każdy uczył się często na własnych błędach. Zakładając zespół kudłatych szarpidrutów musieliśmy częściowo wyremontować stare instrumenty, a po części skonstruować je sami. Zdolność pracy zespołowej i innowacyjnego podejścia w tym zadaniu były tak naturalne, że nie musieliśmy dowiadywać się o nich dopiero na studiach.

Kilkadziesiąt lat później dzieci i młodzież zaczęto wyręczać z wielu takich obowiązków, roztaczając nad nimi programową ochronę. Część z nich przejęli sami rodzice, a część wykonują firmy. Wiele zadań, które stawiane są dzisiaj przed dziećmi i młodzieżą, to zwykłe odhaczanie listy obowiązków i nauka przekazywana im przez innych. Trening tenisa po zajęciach lekcyjnych, zajęcia w kółku muzycznym, nauka pływania, urodzinowe party z rówieśnikami, lekcja angielskiego, wyjazd do fryzjera i na zakupy z rodzicami oraz wiele podobnych. Ale czy zadania te odpowiednio angażują młode umysły? Czy niosą z sobą wyzwania, które przełożą się w dorosłym życiu na umiejętność radzenia sobie z niespotykanymi wcześniej problemami? Czy przypadkiem nie za często mówimy do dorastającego człowieka “daj, tatuś to zrobi”, w sytuacji, gdy mógłby nauczyć się na własnych błędach? Umiejętność radzenia sobie z dziesiątkami drobnych życiowych trudności przez młodzież przekłada się w późniejszym wieku na bardziej kontekstowe podejście do napotkanych problemów. Eliminuje stres w obliczu niespotykanych wcześniej zadań oraz uczy myślenia procesowego. Doskonalona od najmłodszych lat samodzielność oraz nauka na własnych błędach to ogromne siły, które dostosowują człowieka do tego co w dorosłym życiu nieprzewidywalne. Wielokrotne zmierzanie się z trudnościami zmusza od najwcześniejszych lat do współpracy, wyrabia zdolności organizacyjne, kształtuje kreatywność. Czyż nie takich właśnie cech poszukują w dużej mierze pracodawcy?

Informacje o publikacji:
Miejsce publikacji:
Czasopismo Eurologistics  Nr. 82
Data publikacji:
27 czerwca 2014
Poleć innym
LinkedIn
Facebook

Liczba komentarzy 5

  1. Powoli to powiedzenie “daj tatuś to zrobi” staje się nie aktualne
    kreatywność młodych ludzi systematycznie niszczona przez technologie. W telefonach jest niemal wszystko, wiec z taka świadomością wzrasta pokolenie i potem jest zdziwione, że nazwę ulicy przy której stoi może przeczytać na tablicy, gdy nie ma zasięgu.

    1. Jeżeli dla młodych ludzi telefony przez długi czas pozostaną jedynym i najważniejszym medium do kontaktu ze światem, to będzie to oznaczać, że stają się zacofani i nie sięgają po to co zupełnie nowe 🙂
      A więc czy wcześniej czy później powinni “zachwycić się” czymś zupełnie innym. Powinni więc być na to coś przygotowani 🙂
      A czy rzeczywiście “daj, tatuś to zrobi” traci na aktualności? Myślę że to zależy od środowiska. W niektórych przypadkach obserwuję jednak, że zasada ta ma się całkiem dobrze.

  2. Marku, moje spostrzeżenia są podobne. Młodzi adepci uczelni kompletnie nie umieją współpracować w grupie, komunikować się, podchodzić do problemów metodycznie. Obraz mindset’u jest słaby. Zgadzam się z tobą, że jest to efekt “parasola” zaczynającego się od wczesnego dzieciństwa: zabrakło wychowania “podwórkowego”, kiedy to dzieciaki muszą ze sobą współpracować, rywalizować, rozwijając w ten sposób różne zdolności.
    Także “podawanie wszystkiego na tacy”, wyręczanie i zaspokajanie wszelkich potrzeb jest ortogonalne do znanego stwierdzenia “potrzeba matką wynalazku”. Stąd samodzielne myślenie, innowacyjność oraz umiejętność radzenia sobie na takim a nie innym poziomie.

    Ale pozostaje jeszcze kwestia skillset’u. Obserwuję coraz niższy poziom. Obracając się w świecie informatyki i techniki, mogę jedynie odnosić się do obszaru przez amerykanów zwanego STEM (Science, Technics, Engineering, Math). Coraz częściej mam kandydatów do pracy na stanowisko programisty, który nie odróżnia algorytmu iteracyjnego od rekurencyjnego albo elektronika, który nigdy nie miał lutownicy w ręku…
    Brak podstaw rzemiosła to już wina systemu edukacyjnego, nie podejścia rodziców. A matura z matematyki w tym roku poszła tragicznie -> http://polska.newsweek.pl/wyniki-matury-2014-srednia-newsweek-pl,artykuly,342447,1.html

    Pracodawcy poszukują osób mających zarówno odpowiedni skillset (od jakiejś bazy trzeba zacząć) no i odpowiedni mindset, tutaj najbardziej istotna jest umiejętność szybkiego uczenia się oraz pracy w grupie. Jeśli nie ma odpowiedniej krzywej wzrostu, to po okresie próbnym niestety pracownik dostaje smutną informację. Zachęcam młodych kandydatów do liceum, na studia, do refleksji nad tym co ważne i jak się uczyć, aby zdobyć odpowiednie umiejętności.

  3. To wszystko jest chyba jeszcze bardziej zagmatwane 🙂
    Z brakami w wiedzy twardej wielu ma podobne doświadczenia. Zastanawiam się jednak, czy młodzi ludzie nie mają zbyt dużego mętliku w głowie, dotyczącego tego co w tej wiedzy fachowej jest najważniejsze. System szkolnictwa to oczywiście jedna bardzo ważna kwestia, wychowanie to druga, a błyskawicznie zmieniająca się wiedza fachowa to kolejna. Przeglądając ogłoszenia o pracę, mam wrażenie że zdecydowanie w nich więcej wymagań miękkich niż tych szczegółowych, poświęconych wymaganiom twardym. Myślę że to również buduje przed młodymi ludźmi iluzję, czego pracodawcy będą oczekiwać.

    1. Umknęła mi jeszcze jedna ważna rzecz. Bardzo istotna jest pasja, hobby i wytrwałość. Z moich obserwacji wynika, że osoby, które mają pasję i ją konsekwentnie realizują (nie jest to tylko deklaratywne “zbieram znaczki”), znakomicie w pracy się rozwijają, nie mają problemów z uczeniem się nowych rzeczy. Na drugim końcu są osoby, które mają podejście “enjoy live”, praca od 8 do 16 i najlepiej unikać wyzwań.

      Wniosek jest wieć taki, że rodzice powinni dbać o to, aby od najmłodszych lat dzieci mieli swoje hobby 🙂 Najlepiej je dzielili z kolegami, bo od razu włączają się wszelkie aspekty współpracy, pracy w grupie, umiejętność nawiązywania relacji, negocjajci itp.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *