Zanim sztuczna inteligencja wywoła prawdziwą rewolucję, upłynie jeszcze sporo czasu. O to, aby nastąpiło to jak najszybciej, troszczą się najwybitniejsze umysły z całego świata. Wiele wskazuje jednak na to, że główna rywalizacja na tym polu rozegra się między Stanami Zjednoczonymi i Chinami. Amerykańskie osiągnięcia i zaangażowanie w dziedzinie sztucznej inteligencji są całkiem dobrze nagłaśniane w mediach. Znacznie mniej w tym zakresie wiemy o dokonaniach i determinacji Chin. Książka Kai-Fu Lee – “Inteligencja sztuczna, rewolucja prawdziwa. Chiny, USA i przyszłość świata” – daje szansę, aby lepiej poznać aktualny stan zaangażowania Chin w rozwój SI oraz aby spróbować zrozumieć desperację tego kraju w pogoni za najwyższym miejscem na podium tej dyscypliny.
Choć zmagania ze sztuczną inteligencją rozpoczęły się w krajach Zachodu, to największym wygranym w tym wyścigu okażą się Chiny – uważa Lee. Chińscy przedsiębiorcy reprezentujący nowe technologie niejednokrotnie dowiedli, że potrafią bardzo skutecznie pokonywać nawet najbardziej bezwzględną konkurencję. Przykłady, które opisuje autor, wyraźnie pokazują, że chińscy biznesmani stanowią dla zachodnich firm niezwykle trudny rodzaj rywali. Działają w świecie, w którym najważniejsza jest szybkość i nie cofną się przed niczym, kiedy w grę wchodzić będzie zdobycie rynku. Opisując historyczne, kulturowe i społeczno-gospodarcze uwarunkowania Chin, Lee tłumaczy odmienne od zachodnich pobudki chińskich przedsiębiorców. Pisze:
Główną motywacją chińskich przedsiębiorców nie jest sława, chwała czy zmienianie świata. To mogą być przyjemne korzyści uboczne, ale nagrodą główną jest wzbogacenie się, bez względu na to, jak się je osiągnie.
Myślę, że takie stanowisko jest dzisiaj dla wielu ludzi Zachodu coraz trudniejsze do zaakceptowania. Jednak takie są fakty. Niezwykle trudna i zacięta rywalizacja, ukształtowała niebywale odpornych i wszechstronnych menedżerów, którzy gotowi są dzisiaj na kolejne nowe wyzwania. Wykuli swoją odporność na fali rozkwitu internetu a dzisiaj stają w wyścigu o dominację na polu sztucznej inteligencji. Okres naśladownictwa, który u wielu wywoływał uśmiechy na twarzach, mają już praktycznie za sobą. Poza tym kopiowanie rzeczy doskonałych w chińskiej kulturze uznawane jest za dowód dążenia do mistrzostwa. Era odtwórczości wydaje się wreszcie etapem przejściowym, nie celem samym w sobie. Lee podsumowuje ten okres bardzo trafnym wnioskiem:
Najbardziej wartościowym produktem, który wydała chińska era kopiowania, nie był wcale żaden produkt – byli nim przedsiębiorcy.
Sztuczną inteligencję w jej obecnej fazie napędzają olbrzymie zbiory danych. To właśnie dane są najcenniejszym paliwem do jej rozwoju i zarazem orężem w walce z przeciwnikami. Chiny z wielu względów, o których pisze Lee, osiągnęły mistrzowski poziom w ich gromadzeniu. Charakteryzują się odmiennym od amerykańskiego podejściem do realizacji swoich projektów, które autor nazywa “podejściem ciężkim”. Podejście to znacząco ułatwia akumulację cennych danych. Lee sądzi, że sztuczna inteligencja zaleje nas w pewnym momencie czterema, różniącymi się wykorzystaniem falami. Podbiją one różne obszary gospodarki i coraz głębiej zakorzenią się w naszym życiu. Obawia się jednak kryzysu, jaki SI może wywołać, dezorganizując nasze systemy gospodarcze i polityczne. Niepokoi go również głębokie rozdarcie między supermocarstwami w dziedzinie SI a resztą świata, do jakiego może dojść. Stawia w książce ważne pytania dotyczące SI i równocześnie opisuje propozycje trzeźwego spojrzenia na jej długofalowy wpływ na ludzkość. Sądzi, że musimy wykorzystać szansę jaką stworzy nam bogactwo związane ze sztuczną inteligencją, do rekonstrukcji gospodarki oraz napisania od nowa naszej umowy społecznej. Po lekturze zastanawiam się jednak, kto poza Chinami i USA, może mieć na taką rekonstrukcję oraz na nową umowę społeczną wpływ?