Internet opiekuńczych rzeczy

Internet opiekuńczych rzeczy
internet-opiekunczych-rzeczy-featured

Internet of caring things
Około 15 lat temu świat po raz pierwszy usłyszał o internecie rzeczy (internet of things). Informacja ta wzbudziła wiele kontrowersji. Sceptycy z dużym uśmiechem traktowali szanse masowej i wydajnej komunikacji między urządzeniami. Inni nie widzieli większego sensu w przekazywaniu elektronicznym urządzeniom tak wielkiej władzy. Wielu obawiało się kolejnego kroku w kierunku utraty prywatności człowieka. W międzyczasie zjawisko to stało się na tyle powszechne, że przestało nas dziwić. Wręcz z nieukrywanym entuzjazmem, opowiadamy sobie o coraz to nowych eksponatach, które to potrafią zakomunikować określone fakty innym przedmiotom. Niektóre prognozy wróżą, iż do roku 2017 inwestycje w internet rzeczy mogą osiągnąć około 1,4 biliona dolarów (*1). Nie dalej jak rok temu Diana Reiss, Peter Gabriel, Neil Gershenfeld oraz Vint Cerf zakomunikowali nam o uruchomieniu projektu pod nazwą “internet międzygatunkowy” (interspecies internet). Jego celem jest uwzględnienie w globalnej sieci również innych organizmów poza człowiekiem, które mogłyby z tego czerpać określone korzyści. To ogromnie odważny krok w wykorzystaniu internetu. Projekt z racji młodego wieku jest dopiero w fazie rozwoju, wspominałem o nim w innym moim artykule (*2). Od kilku miesięcy świat zaczęły obiegać informacje o kolejnym nowym trendzie, internecie opiekuńczych rzeczy (internet of caring things). Mnie bardziej, do użytku prywatnego, przypadnie chyba nazwa “internet rzeczy troskliwych”. Trend ten, to coraz powszechniejsze tworzenie połączonych ze sobą produktów (obiektów), które dzięki odpowiednim sensorom, potrafią opiekować się ludźmi. Mają one wychodzić naprzeciw wielu osobistym ludzkim potrzebom, takim jak komfort psychiczny, bezpieczeństwo, ochrona czy nadzór nad bliskimi. Jak to bywa z trendem, skoro się pojawił, to znaczy że istnieje już sporo produktów, które w ten trend się wpisują. Jednym z przykładów może być wymyślony w Chinach inteligentny kubek (Smartcup), który współpracując ze smartfonem, kontrolując w zależności od wielkości organizmu pijącego, stopień jego nawodnienia. Znacznie więcej przykładów można znaleźć na stronie Trendwatching (*3), a wśród nich między innymi polski zwycięski startup, z projektem NeuroOn, czyli maski optymalizującej sen.

Trend, który musiał się pojawić
Na samym początku internet łączył ze sobą rzecz jasna komputery, a więc również rzeczy, jednak w praktyce służył połączeniu ich użytkowników, ponieważ samo połączenie bez interakcji z użytkownikiem niewiele dawało. Łączył więc ludzi. Domeną internetu rzeczy, było natomiast bezpośrednie połączenie ze sobą oraz wzajemna interakcja przedmiotów martwych. Nic więc moim zdaniem dziwnego, że nadeszła pora na połączenie oraz bardziej zaawansowaną interakcję między organizmem żywym a przedmiotem. Interakcję być może na tym etapie niezbyt doskonałą, jednak jak wiemy, wiele zaawansowanych rzeczy potrzebuje czasu. Internet rzeczy troskliwych był więc można powiedzieć kwestią czasu, wyłaniając się jako zjawisko będące wynikiem prac wielu grup, wykorzystujących internet w swoich obszarach zainteresowań. Jego pojawieniu się sprzyjały zapewne obecne uwarunkowania technologiczne, jak choćby coraz tańsze sieci bezprzewodowe i ich rosnąca ilość, wykorzystanie cloud computing, rozwój technologii sensorów czy geolokalizacja. Wszechobecnie panujący nurt myślenia proinnowacyjnego oraz łatwiejszego niż kiedyś tworzenia startupów, dzięki platformom crowdfundingowym, zapewne również znacząco wspomogły jego powstanie.
A może to, iż uważam ten trend za dosyć oczywisty, to tylko niesłuszne wrażenie? Wrażenie wywołane coraz częstszym i coraz szybszym pojawianiem się produktów, łączących wiele technologii i działających na styku wielu różnych dziedzin? Być może to jedynie reakcja typu “nic mnie już nie zaskoczy”?

Kto zaopiekuje się opiekuńczym internetem?
Jak pokazuje wiele nowo powstałych, czasami zaskakujących lub wręcz szokujących technologii, często jesteśmy przewrażliwieni ich wpływem na nasze bezpieczeństwo osobiste.
Po latach okazuje się że diabeł nie jest aż tak straszny. Po części wynika to rzeczywiście z poprawy bezpieczeństwa samej technologii, jednak po części wiąże się z utratą naszej czujności i pogodzeniem się z rzeczywistością, która nadeszła. Do tej pory niebezpieczeństwo jakie istniało w internecie, w uproszczeniu dotyczyło głównie szkód materialnych. Uszkodzenie komputera, kradzież danych osobowych, produktów lub pieniędzy. W pewnych przypadkach mogło się również wiązać ze szkodami moralnymi czy utratą reputacji. Jednak w przypadku internetu rzeczy troskliwych, widzę pewne ryzyko, iż bezpieczeństwo internetu może zacząć mieć wpływ na nasze zdrowie i życie. Mam niestety wrażenie, iż technologie zabezpieczeń sieci, nie rozwijają się w takim tempie, w jakim rozwija się globalny, połączony internetem świat. Specjalizująca się w bezpieczeństwie sieci amerykańska firma Proofpoint, donosiła na początku tego roku, o coraz bardziej powszechniejących cyber atakach, z wykorzystaniem urządzeń związanych z internetem rzeczy, takich jak na przykład systemy antywłamaniowe w domach (*4). W jednym z przypadków namierzonym sprawcą okazała się lodówka! Nie wiem jak wy, ale ja czułbym się z informacją, że mój piekarnik włamał się do konta bakowego jakiegoś niewinnego obywatela, jak zdzielony żeliwną patelnią w łeb. A przynajmniej miałbym podobnie wybałuszone ze zdziwienia ślepia. Albo czy wyobrażacie sobie jaką miałbym minę, po zakomunikowaniu mi przez zakuwającego ręce policjanta, że wczorajsze godzinne zatrzymanie transakcji na nowojorskiej giełdzie, to sprawa mojej “inteligentnej” spłuczki w toalecie? Czy aby na pewno z bezpieczeństwem sieci radzimy sobie na tyle dobrze, aby oddawać w ręce internetu rzeczy troskliwych, kolejny tak wrażliwy obszar jakim jest zdrowie i życie? Bardzo łatwo mogę sobie wyobrazić dalszy kierunek rozwoju tego trendu. Doskonaląc wiele sensorów, coraz dokładniej będziemy w stanie rejestrować szereg parametrów naszego organizmu. Od wyświetlania tych informacji na telefonie do rozwoju urządzeń, które bezpośrednio będą mogły aplikować odpowiednie substancje, aby natychmiast kiedy to konieczne, zaopiekować się pacjentem, dzieli nas chyba niezbyt wiele. Jakie wówczas skutki będą wywoływać cyber ataki? Czy jesteśmy pewni że nie znajdą się tacy, którzy wykorzystają je do szkodliwej ingerencji w sam organizm pacjenta? Pomijam zagrożenie idące ze strony różnych firm, które węsząc zysk ze sterowania naszym organizmem, mogą się również posunąć do tak niemoralnych praktyk. Wydaje mi się, że z każdą nowo pojawiającą się technologią wykorzystującą internet, coraz bardziej kluczowym, globalnym i niezmiernie palącym problemem staje się bezpieczeństwo sieci. Czy jako ludzkość doskonalimy ten obszar podobnie intensywnie jak w innych dziedzinach?

Internet of cokolwiek
Skoro zacząłem już snuć czarne wizje, to nawet pomimo wrodzonej nieufności do przepowiedni, popuszczę wodze fantazji jeszcze bardziej. Mniej więcej tydzień temu świat obiegła wiadomość, że naukowcy ze Scripps Research Institute, po trwających ponad dekadę pracach, wbudowali do DNA, oprócz dwóch par występujących normalnie zasad (A-T i C-G), nową trzecią parę d5SICS-dNaM (*5). Niniejszym otwieramy więc drzwi do szans na tworzenie w komórce 172 aminokwasów, w miejsce obecnych 20. Co ważniejsze to kolejny krok genetyków przybliżający świat do programowania organizmów żywych. Co prawda droga, jaką nauka musi jeszcze przejść, aby masowo wykorzystywać władzę nad komórką, wydaje się być ogromnie długa, jednak na drodze tej stawiamy coraz szybciej kroki. Być może, kiedy internet rzeczy troskliwych będzie już bardzo zaawansowaną i powszechną zdobyczą cywilizacji, będziemy potrafili wykorzystywać go również do ingerencji w nasz organizm na poziomie molekularnym? Specjalne nano-dozowniki pozwolą nam na precyzyjne podawanie związków, poprawiających nasze zdrowie lub wygląd. Ale czy również wtedy nie pojawi się zagrożenie, że zapożyczone ze świata biologii do informatyki słowo wirus, zbliży się bardziej do swego pierwotnego znaczenia? Czy zdążymy się do tej pory odpowiednio zabezpieczyć? Zdaję sobie doskonale sprawę, że moje dzisiejsze dywagacje, wieszczą czarny scenariusz. Sam wątpię aby dokładnie taki miał szansę się wydarzyć. Zapewne wydarzy się zupełnie inny. Jednak bezkrytyczny zachwyt każdym kolejnym etapem rozwoju naszej cywilizacji, uważam za mało konstruktywny. Snując różne scenariusze, mam szansę stać się jednostką bardziej świadomą i z większą starannością dokonywać własnych wyborów spośród tego, co świat przynosi mi z każdej możliwej strony. Jestem zdania że w rozwój własnej świadomości warto inwestować. Świadomość to obszar, w który prawdopodobnie, skuteczna i masowa ingerencja za pomocą technologii, nastąpi stosunkowo najpóźniej. Świadomość w odniesieniu do niosącego wiele zagrożeń internetu, to jedna ze skuteczniejszych metod bezpieczeństwa.

W artykule wykorzystano następujące źródła:
Poleć innym
LinkedIn
Facebook

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *