Może tym razem…

Może tym razem…
moze-tym-razem-featured

Problemy dostępnych na ziemi źródeł energii oraz jej wykorzystania, od wielu wieków stanowiły jeden z głównych wyznaczników polityki i ekonomii państw. Przez bardzo długi czas zagadnienia te były jednak poza jakimkolwiek wpływem zwykłych ludzi. Nierównomierne rozmieszczenie zasobów naturalnych powodowało iż jedni mieli zdecydowanie więcej ekonomicznego szczęścia niż inni. Pomimo tego iż ostatnie dekady zaczęły przynosić szereg znaczących zmian w tym zakresie, wielu z nas, z przyzwyczajenia do tak długo istniejącego układu sił, nie wierzy za bardzo w szanse na prawdziwe i szybkie zmiany. Jednak choć nadal jesteśmy uwikłani w arcyskomplikowaną sieć międzynarodowych zależności energetycznych, to jak nigdy dotąd zaczynamy mieć wielowymiarowy wpływ na przyszłość energetyczną naszej cywilizacji. Wpływ ten nie jest oczywiście tak duży jak głównych sił wyznaczających do tej pory zasady gry, jednak znacznie większy niż może nam się podświadomie wydawać. Pisząc o naszym wpływie, mam na myśli zarówno prywatne działania każdego z nas, jak również aktywność ogromnej ilości małych i średnich firm.

Szerokie zainteresowanie energią odnawialną nie jest zjawiskiem aż tak młodym jak mogłoby się nam wydawać. Pomijając bardzo odległe czasy, w których rozpoczęto wykorzystywanie wiatru lub wody do napędzania młynów, w bliższych nam epokach pozyskiwanie energii elektrycznej z elektrowni wodnych rozpoczęło się na poważnie jeszcze przed 1900 rokiem. Mniej więcej w tym samym okresie rozwijało się pozyskiwanie energii wiatrowej. Energia słoneczna z racji technologii musiała poczekać nieco dłużej. Chociaż już w 1951 roku Komisja Paleya wyznaczona przez Harry’ego Trumana, ostrzegała przed deficytem ropy i sugerowała zainteresowanie się energią słoneczną, podobnie jak prezydent Eisenhower, który w 1955 roku wychwalał nieograniczoną energię słońca, to nie wydarzyło się wówczas nic spektakularnego w tej dziedzinie (*1). Pierwszy poważny zryw w myśleniu o niekonwencjonalnych źródłach energii nastąpił w związku z kryzysem paliwowym w 1973 roku. Za punkt przełomowy w świadomości obywateli Stanów Zjednoczonych, traktowane jest wystąpienie prezydenta Cartera w dniu 20 czerwca 1979 roku, kiedy to wdrapał się osobiście na dach Białego Domu aby dokonać otwarcia słonecznego systemu grzewczego (*1).

Aby przybrać dzisiejszą formę, przemysł energii odnawialnej potrzebował następnych kilkudziesięciu lat. I choć możemy się wydawać zawiedzeni faktem, że nie zaznaczył wyraźnego udziału w całkowitym zużyciu energii, to były ku temu powody. Oprócz wyraźnej dominacji rynkowej firm wydobywających węgiel, gaz czy ropę, decydowało o tym kilka innych czynników. Jednym z nich była konieczność przekroczenia granicy rentowności. Niestety w branży paliw i energetyki zwrotu z inwestycji nie można kalkulować w skali kilku lat. To nieporównywalnie większe przedsięwzięcia. Zupełnie nowe technologie wymagają również zazwyczaj bardzo długiego czasu na doskonalenie. Rozwój nowych źródeł energii rzadko był również wspomagany przez wolnorynkowe zasady gry. Choć rządy różnych krajów subsydiowały ten kierunek rozwoju energetyki, to cykle polityczne oraz nieprzewidywalne zwroty na rynkach cen paliw, hamowały ten trend. Innym z powodów był też przez długi czas brak zaangażowania kapitału zewnętrznegow ten sektor. Dopiero od niedawna np. venture capital zaczął patrzeć łaskawszym okiem na biznes wymagający B+R. Nie bez znaczenia pozostaje wreszcie kwestia iż przestawienie się przemysłu korzystającego z tradycyjnego źródła energii na nowe, to również gigantyczne wydatki i czas. Co niezmiernie ważne, kilkadziesiąt lat temu nasza świadomość społeczna i polityczna w kwestii zagrożeń ekologicznych, była daleka od obecnej. Dzisiaj stanęliśmy przed faktem nie tylko obaw o wyczerpujące się zasoby paliw tradycyjnych czy niestabilności cen, ale również emisji gazów cieplarnianych, zanieczyszczeń przemysłowych czy dewastacji środowiska naturalnego.

Pamiętajmy również że na początku podobne problemy cechowały także przemysł wydobycia węgla, ropy i gazu. W zależności od aktualnej sytuacji politycznej, układów kartelowych czy nowo odkrywanych zasobów danego surowca, przeżywaliśmy w historii nagły wzrost popytu jednego surowca i załamanie innych. Droga do zaznaczenia dominującej roli ropy i gazu wcale nie była krótka i łatwa. Dlaczego w tej tak trudnej branży jaką jest zaspokojenie potrzeb energetycznych ziemi, miałoby być inaczej w przypadku źródeł odnawialnych? Na szczęście mamy już za sobą co najmniej 4 dekady niemowlęcego rozwoju pozyskiwania niekonwencjonalnej energii i wszystko wskazuje na to, że trend ten nabiera rozmachu. Oprócz wody, wiatru i słońca, w międzyczasie z sukcesem udoskonaliliśmy i dalej rozwijamy kilka innych technik, jak np. energię geotermalną, biomasę, biopaliwa, czy siłę fal morskich. I choć nie do końca te ostatnie w kategoriach odnawialności można traktować tak samo jak słońce, to jednak wpisują się w trend redukcji emisji CO2 i dywersyfikacji źródeł. Nie trudno również znaleźć bardziej odważne eksperymenty, wykraczające poza nasz glob (*2). Dodatkowo postęp technologii i uwarunkowania prawne pozwalają już sporej części firm czerpać z tego sektora zyski. Pomimo wielu zawirowań w historii rozwoju fotowoltaiki, w ubiegłym roku dzięki coraz większemu upowszechnieniu, przeżyliśmy bardzo znaczny spadek cen ogniw słonecznych.

Moim zdaniem znaleźliśmy się obecnie w punkcie, w którym sporo przemawia za tym, że mamy jak nigdy wcześniej znaczące szanse, aby energia odnawialna zaczęła stanowić coraz większy, uzasadniony ekonomicznie element naszego krajobrazu energetycznego. Przemawiają za tym między innymi następujące czynniki:

  • duża ilość zupełnie nowych pomysłów na źródła energii
  • coraz doskonalsze i sprawdzone technologie
  • wzrastająca liczba projektów badawczych i uzyskanych patentów (*3)
  • rosnąca liczba firm zajmujących się wyłącznie energią niekonwencjonalną
  • rosnąca liczba firm, które odniosły już w tej dziedzinie sukces
  • coraz wyraźniej zaznaczająca się konkurencja dla tradycyjnych źródeł energii
  • duże zaangażowanie inwestycyjne firm spoza sektora energetycznego
  • rozwój przemysłu transportowego opartego na silnikach innych niż spalinowe
  • ogromne zaangażowanie świata w doskonalenie baterii
  • trendy idące w kierunku rozproszenia i demokratyzacji źródeł energii (*4)
  • prace nad sieciami inteligentnymi (*5)
  • znaczące zaangażowanie kapitału zewnętrznego w ostatniej dekadzie
  • interwencjonizm rządów w związku z redukcją emisji gazów cieplarnianych
  • coraz wydajniejsze urządzenia energetycznie
  • społeczne zaangażowanie w ochronę zasobów naturalnych
  • wzmacniający się trend zrównoważonego rozwoju
  • wzrastająca akceptacja społeczna dla nowych źródeł energii (*6)
  • moda na bycie ekologicznym

Zapewne można wymienić jeszcze więcej przykładów. Najistotniejsze jednak jest to, że trend zmierzający do coraz większego udziału źródeł odnawialnych stał się już faktem i zaczyna obejmować swoim zasięgiem coraz większe obszary. Nie zakładam absolutnie że w najbliższych kilku latach energia odnawialna stanie się dominującym źródłem. To byłoby zbyt piękne, nie możemy zapominać o ekonomii i ograniczeniach technologicznych. Jednak zbliżamy się moim zdaniem do momentu, w którym energii odnawialnej powinno udać się zająć procentowo znaczące i uzasadnione ekonomicznie miejsce w miksie energetycznym.

Zapytacie po co tak przydługawy wywód w kwestii tak oczywistej? Otóż dla niektórych może oczywistej, dla innych nie. Kilkukrotnie w ostatnim czasie, podczas różnych rozmów usłyszałem komentarze, że to wszystko jest fajne ale bardzo trudne, że w tym za dużo polityki, walki o prymat koncernów naftowo-energetycznych, że trwa to już tak długo a efekty tak mizerne więc szkoda sobie zawracać głowy, że to za drogie na kieszeń zwykłego śmiertelnika, że mówimy o tym wkoło a producenci dalej nie chcą produkować dobrych samochodów elektrycznych w obawie o swoje interesy, że technologie jeszcze nie potrafią tego i tamtego, że…, że…, że… I co z tego że w określonym kontekście pojedyncze argumenty mogą być prawdziwe? Popatrzmy na stan zmasowanego bumu energii odnawialnej w sposób kompleksowy i zwróćmy uwagę na przybierające na masie zjawisko. Jeżeli to możliwe, to tam gdzie zbliżamy się do opłacalności ekonomicznej starajmy się ten trend wspierać osobiście a nie jedynie wyszukiwać jego słabości. Jeżeli nie stać nas prywatnie na zakup zestawów baterii solarnych, to może w ramach lokalnych społeczności zdobądźmy środki z zewnątrz i wyposażmy w nie jakiś fragment przestrzeni publicznej. Jeżeli nie stać nas osobiście na zakup samochodu elektrycznego, to może zachęcajmy do tego tych, którzy wydają kilkaset tysięcy na nowy samochód z olbrzymim silnikiem spalinowym, a pokonują dziennie 20 lub 40 km. Jeżeli wymieniamy urządzenie elektryczne to może dorzućmy równowartość dwóch butelek wina i pomyślmy o bardziej energooszczędnym. Nie krytykujmy pionierów w tej dziedzinie, ponieważ krytyka roznosi się szybciej niż wirus grypy. Dajmy pionierskim firmom publiczny i pozytywny sygnał żywego zainteresowania, aby odważniej inwestowali w nowe technologie, mniej obawiając się zwrotu z inwestycji. Nie negujmy każdego sygnału o konieczności rozwoju energii odnawialnej ze strony rządów i organizacji światowych, spróbujmy przemyśleć kompleksowo co za tym się kryje i co w tym zakresie robią inni. Pokażmy że na to czekamy.

Nie sugeruję by postępować ślepo i bezkrytycznie, ale jedynie aby zrozumieć jak ważnym dla naszej przyszłości energetycznej jest masowa społeczna walka o nowe źródła oraz akceptacja społeczna. Nie komentujmy zatem dlaczego to nie jest doskonałe, tylko raczej pytajmy co możemy zrobić, aby samemu zacząć odnosić z tego trendu korzyści, wspomagając zarazem jego dalszy i szybszy rozwój.
Skoro musimy już żyć tak szybko, to przygotujmy się na przyszłość, która być może również zechce nadejść znacznie szybciej.

W artykule wykorzystano następujące źródła:
Poleć innym
LinkedIn
Facebook

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *