Kiedy w wielu rozwiniętych krajach kapitalizm kojarzono z demokracją, wolną przedsiębiorczością i prawami obywateli do wolności, mimochodem, w niewyobrażalnym tempie, na drugą gospodarkę świata wyrosły Chiny. Rozumiejąc demokrację i wolny rynek po swojemu, zbudowały niewyobrażalną jeszcze kilka dekad temu potęgę. To w Chinach rodzą się dzisiaj rzeczy, które będą kanwą wielu historii jutrzejszego świata. Rozgrzana do czerwoności druga gospodarka, w coraz większym stopniu uzależnia się jednak od wiedzy i edukacji. Rząd Chin już od wielu lat czyni starania, aby Chiny stały się również intelektualnym centrum świata. Ogłaszane ostatnio rządowe programy nie pozostawiają w tym zakresie złudzeń. Chiny mocno wspierają zaawansowane technologie, aby podnieść poziom edukacji obywateli. Najnowsze programy wspierające start-upy zaangażowane w technologie edukacyjne, nie pozostawiają złudzeń, że edukacja i rozwój intelektualny obywateli są dla Chin niezwykle ważne. To wielki potencjał do pomnażania przyszłych zysków. Jeśli jednak w tym samym czasie Chiny całkowicie blokują dostęp do Wikipedii (*1), to jest to kolejny dowód na to, że rozwój i kapitalizm mogą nie potrzebować wolności i demokracji w naszym rozumieniu.
Światowy rynek technologii edukacyjnych szacuje się dzisiaj na poziomie sześciu bilionów USD, a założenia na rok 2030 mówią o dziesięciu bilionach USD. W ubiegłym roku chińskie start-upy zgarnęły ponad 50% światowej inwestycji venture capital w technologie edukacyjne (EdTech). Wszystkie edukacyjne inwestycje venture capital na świecie w 2018 roku, przekroczyły 8 miliardów USD. Na Chiny przypadło z tej puli ponad 3 razy więcej niż na Stany Zjednoczone (*2). Chiny, dysponując wsparciem dla start-upów przekraczającym w 2018 roku 5 miliardów USD, dołożą zapewne wszelkich starań, aby osiągnąć w tej dziedzinie więcej niż inni. Podobnie jak w wielu innych branżach, również i w technologiach edukacyjnych, Chiny dysponują olbrzymiej wielkości rynkiem własnym. Niemal dekadę temu China Daily informowała o około czterystu milionach obywateli, uczących się języka angielskiego (*3). Dzisiaj możemy przeczytać, że Chiny wprowadziły w ostatnich latach do edukacji nowe technologie, takie jak sztuczną inteligencję i big data, pozwalające na lepsze możliwości kształcenia aż 276. milionów uczniów w 518.900. szkołach (*4). Przy okazji mowa o dożywotnim, sprawiedliwym i spersonalizowanym szkoleniu. Dla technologii cyfrowych granice nie mają jednak większego znaczenia. Na dodatek cały świat potrzebuje dzisiaj efektywniejszych systemów edukacji. Jeśli chcemy na bieżąco rozumieć gdzie jesteśmy jako cywilizacja, a także jakie dalsze alternatywne drogi mamy do wyboru, zdobywanie wiedzy musi mieć coraz wyższy priorytet. Aby konkurować z coraz doskonalszą i szybko zmieniającą się technologią, edukację musimy uznać za stały element całego naszego życia.
Wydaje się, że Chiny doskonale rozumieją konieczność wyniesienia edukacji ponad dotychczasowy poziom. Już dzisiaj posiadają wiele szkół, których struktury oraz metody nauczania podporządkowane są spersonalizowanej efektywności nauczania. Jedną z bardziej prestiżowych jest np. BNDS (Beijing National Day School), która dzięki nowym technologiom oferuje indywidualne harmonogramy dla każdego z 4.500. uczniów, którzy mogą wybierać spośród ponad 400. różnych klas (*4). To wszystko jest możliwe dzięki sztucznej inteligencji. Chińczycy całkiem słusznie postrzegają technologię jako wsparcie w kształceniu, a równocześnie jako nową siłę, z którą trzeba umieć współpracować. Bardzo prosto ujął to Li Xigui – dyrektor BNDS:
Chcemy aby technologie AI były dla nas światłem przewodnim i kształciły nowe pokolenia dzieci, które w przyszłości mogą współpracować i konkurować z robotami.
Aż 30 spośród firm zajmujących się w Chinach technologiami edukacyjnymi, notowanych było w 2018 roku na giełdzie, z kapitalizacją powyżej 1 miliarda USD. Przewiduje się, że do roku 2025 będzie takich firm około stu (*2). Oprócz ilości, wrażenie robi również tempo, w jakim rosną firmy zajmujące się technologiami AI. Największą wyceną może się aktualnie poszczycić chiński start-up SenseTime (*5), którego aktualna wartość oscyluje w granicach 4,5 miliarda USD (*6). W ofercie SenseTime oprócz narzędzi AI wspomagających edukację, znajduje się również wiele innych systemów, kierowanych do takich sektorów jak finanse, handel, służba zdrowia czy bezpieczeństwo. SenseTime doskonali technologie AI w obszarze rozpoznawania tekstu, obrazów, obiektów, twarzy a także w dziedzinie autonomicznych pojazdów. Jest jednak wiele innych, dużych chińskich firm, koncentrujących się przede wszystkim na edukacji. Należą do nich między innymi Alo7 (*7), iFlytek (*8), VipKid (*9), 17ZuoYe (*10), DaDaABC (*11), Makeblock (*12), CCtalk (*13), Yuantiku (*14), Changing Edu (*15), Huikedu Group (*16) czy Sqirrel (*17). Każda z tych firm specjalizuje się w innym obszarze edukacji. Są to między innymi: rozwiązywanie zadań domowych, nauczanie języków obcych, wykorzystywanie robotyki w edukacji, kursy online, zarządzanie bazą ćwiczeń i egzaminami z poprzednich lat, czy na przykład komunikacja pomiędzy rodzicami, nauczycielami i uczniami.
Niezwykle intratną niszę edukacyjną zajął Squirrel. Firma specjalizuje się w pozalekcyjnym nauczaniu, koncentrując się na pomocy uczniom w uzyskaniu możliwie najlepszych wyników z ustandaryzowanego testu Gaokao, w pewnym sensie chińskiego odpowiednika naszego egzaminu dojrzałości. To podobno najbardziej stresujący egzamin na świecie, który w wielu przypadkach decyduje o dalszym być albo nie być wielu młodych ludzi z prowincji. Squirrel, budując od początku dużą bazę wiedzy, potrafi lepiej eksperymentować z prognozami oraz personalizacją kształcenia. Innowacja firmy polega na skali oraz równocześnie na szczegółowości. Każdy kurs, jaki oferuje Squirel, budowany jest przy współpracy z doświadczonymi nauczycielami, którzy pomagają podzielić określony temat na możliwie najmniejsze elementy koncepcyjne. Dla przykładu, matematyka w gimnazjum dzielona jest na ponad 10.000 elementów składowych (punktów wiedzy). Pozwala to w trakcie nauczania na szybkie rozpoznawanie luk w wiedzy ucznia, na możliwie szczegółowym poziomie. Zbudowane punkty wiedzy łączone są następnie z wykładami video, tekstami i ćwiczeniami, a ich wzajemne relacje zakodowane są w grafach wiedzy, również opartych o wiedzę doświadczonych nauczycieli (*18). Squirrel twierdzi, że wyniki w podnoszeniu wiedzy, jakie uzyskuje dzięki swoim rozwiązaniom, są znacznie lepsze niż te, które daje kształcenie przez doświadczonego nauczyciela w tradycyjnej klasie. W kraju o tak zaciętej konkurencji akademickiej, gdzie rodzice skłonni są zapłacić niemal dowolne pieniądze za korepetycje, aby ich dzieci mogły piąć się po społecznej drabinie, sukces firmy Squirrel wydaje się być na wyciągnięcie ręki. Już po pięciu latach od założenia, firma utworzyła 2.000 centrów edukacyjnych w 200. miastach, obsługując ponad milion uczniów. W planie ma kolejne 2.000 w ciągu kolejnego roku. Jednak zdaniem ekspertów, projekty tego typu firm niosą ze sobą ryzyko nadmiernej normalizacji w edukacji. Choć tak szczegółowe doskonalenie umiejętności może pomóc w pokonaniu rywali w oficjalnych testach, nie przygotuje odpowiednio elastycznych umysłów do szybko zmieniającego się świata i rynku pracy.
Nowoczesne narzędzia wykorzystujące AI przenoszą edukację w zupełnie nowy wymiar. Pozwalają na automatyzację wielu uciążliwych zadań administracyjnych oraz na znacznie wydajniejsze przeprowadzanie egzaminów i procesu oceniania. Dzięki możliwości generowania inteligentnych i aktualizowanych na bieżąco treści, możemy dysponować znacznie skuteczniejszymi materiałami szkoleniowymi. Systemy nadzorujące bieżący proces edukacji mogą natychmiast wskazywać miejsca w materiałach i programach, które należy zmienić lub poprawić. Indywidualna praca ucznia z systemem oznacza zmniejszenie stresu podczas nauki metodą prób i błędów. Niekwestionowaną zaletą EdTech jest całkowita personalizacja nauczania. Dopasowanie nauczania pod względem personalnych możliwości ucznia jak i szczegółów przyswojonego programu, może pozwolić na natychmiastową korektę planu i znaczne skrócenie cyklu kształcenia. Wbrew wielu obawom o los dotychczasowych nauczycieli, EdTech zmieni jedynie ich dotychczasową rolę, odciążając ich od wielu rutynowych obowiązków i dając szansę większej koncentracji na nieosiągalnych dla technologii zadaniach edukacyjnych. Warunkiem – jak zawsze w konfrontacji z nowoczesnością – będzie oczywiście opanowanie współpracy z aktualną technologią. Edukacja korzystająca z najnowszych technologii to również zmiana sposobu poszukiwania wiedzy przez uczących się, a także często jedna z nielicznych metod dostępu do kształcenia przez osoby niepełnosprawne. Edukacja wyposażona we współczesne technologie informatyczne zaczyna stawać się niewiarygodnie wygodnym i szybkim nauczaniem, nauczaniem bez granic.
W wyścigu współczesnego człowieka z technologią, liczą się wiedza i pieniądze. Jak widać, Chiny w obydwu tych obszarach podnoszą reszcie świata konkurencyjną poprzeczkę. Mogąc inwestować znacznie więcej niż inni, inwestują również w edukację. To z pieniędzy zainwestowanych w przyszłą wiedzę powinny wypłynąć nowe pomysły, które przyniosą kolejne udoskonalenia technologii, z których będzie można czerpać przyszłe zyski. Kiedy jednak poziom wiedzy człowieka zaczyna zależeć od poziomu technologii, zależnej z kolei od skali inwestycji, to biologicznie doskonały umysł człowieka, pozbawiony grubego portfela, zacznie mieć bardzo mocno pod górę. Czy wiele rozwiniętych krajów, które swoimi możliwościami inwestycyjnymi w edukację znacząco odstają od Chin, będzie w stanie konkurować z ośrodkami naukowymi w Chinach? Gdy niezwykle zaawansowane i kosztowne technologie zaczną decydować o poziomie kształcenia, to czy kraje takie jak na przykład Polska, będą w stanie na tyle zwiększyć inwestycje w edukację i naukę, aby nie stać się skansenem świata? To, dokąd nowe technologie doprowadzą edukację, będziemy w stanie ocenić za jakiś czas. Jednak już dzisiaj widać, że problemy współczesnego świata wymagają wielu różnorodnych, niezwykle sprawnych umysłów, które powinny zajmować miejsca przy jednym, wspólnym stole. Powinniśmy więc robić wszystko, aby przy tym stole siedzieć. Na naszym własnym, edukacyjnym podwórku, toczymy jednak dyskusje na zupełnie inne tematy.
Zaangażowanie Chin w edukację wspieraną technologiami sztucznej inteligencji, to jedynie fragment szerszego planu rządowego z 2017 roku, na mocy którego, Chiny do 2030 roku powinny stać się światowym liderem w AI (*19). Chcą zaangażować AI w rolnictwo, przemysł, medycynę, śledzenie osób, rozpoznawanie twarzy, sterowanie pociskami czy cenzurowanie internetu. W zakresie samego kształcenia, wiosną 2018 roku, Chińskie Ministerstwo Edukacji przygotowało bardziej szczegółowy plan działania na rzecz AI. Do roku 2020 zaleca on optymalizację infrastruktury szkół i uniwersytetów, aby dostosować się do rozwoju nowego rodzaju sztucznej inteligencji. Rok 2025 powinien oznaczać m.in. rozwój konkretnych osiągnięć o globalnym znaczeniu. W roku 2030 ministerstwo oczekuje, iż chińskie uczelnie staną się wiodącymi światowymi centrami innowacji w zakresie sztucznej inteligencji oraz kuźniami talentów AI (*20). Do roku 2020 plan zakłada wiele innych konkretnych celów, takich jak na przykład: opracowanie 50. światowej klasy materiałów dydaktycznych dla studentów i uczniów szkół średnich, stworzenie wysokiej jakości 50. krajowych otwartych kursów on-line, utworzenie 50. wydziałów sztucznej inteligencji, instytucji badawczych lub interdyscyplinarnych centrów badań.
Rozmach chińskiego planu robi wrażenie. Warto jednak pamiętać, że to plan rządowy, a cele narzucane odgórnie przez władzę, często bywają trudne do zrealizowania. Niezwykle ważne jest to, w jakim zakresie chińska sztuczna inteligencja podporządkowana będzie narodowej ideologii partii rządzącej, a w jakim pozostanie niezależna. Kraj, który zamierza w tak krótkim czasie zostać światową potęgą w sztucznej inteligencji, blokuje transmisję meczu AlphaGo z Ke Jie, chińskim arcymistrzem w go, a nawet zabrania dziennikarzom używania nazwy Google podczas relacji z tych meczów (*21). Kraj, który stawia sobie za cel jak najszybsze i jak najdoskonalsze kształcenie obywateli, całkowicie blokuje Wikipedię i cenzoruje internet. Nie można wykluczyć, że odgórnie sterowany rozwój AI może doprowadzić do powstania innego rodzaju sztucznej inteligencji. Takiej, która będzie wspierała przede wszystkim cele wytyczone przez panującą władzę. Jeśli chińskie społeczeństwo bez sprzeciwu zaakceptuje taki stan i dzięki temu Chiny będą dalej rozwijać się w takim tempie jak do tej pory, będziemy ją zapewne mogli nazywać patriotyczną sztuczną inteligencją. Jednak czy tak szeroko zakrojony program edukacji tak wielu umysłów, będzie w stanie uśpić dążenia rozkręcających się talentów do poznawania wszystkich dostępnych danych o świecie? Kiedy ludzie będą coraz bardziej rozwijać swoje umysły, czy zechcą sprzyjać wyłącznie rządowym planom? Kształcony umysł lubi przecież z czasem kroczyć własnymi ścieżkami, aby samemu znajdywać odpowiedzi na samodzielnie stawiane pytania. Czy chińska sztuczna inteligencja przyczyni się z czasem – choć może trochę niechcąco – do większych swobód obywatelskich, czy może będzie jedynie zaawansowaną zabawką w służbie władzy, którą od światowej konkurencji trzeba będzie zacząć chronić wielkim murem?