Zrozumienie że nasza planeta jest bardziej dynią niż naleśnikiem, zajęło ludzkości niewyobrażalnie więcej czasu niż na przykład wymyślenie i zgromadzenie arsenału jądrowego, który mógłby rozwalić ją na kawałki. Dogłębne poznanie niektórych praw i zjawisk nie jest jedynie kolekcjonowaniem suchych faktów. To również ogromna praca nad świadomością człowieka oraz walka z utartymi poglądami społecznymi. To co zostało w określonych okolicznościach zaakceptowane społecznie jako obowiązujące, staje się często normą, której obalenie nawet na podstawie niezbitych dowodów jest nie lada wyczynem. Do kolekcji przekonań społecznych, które przez wiele wieków pozostawały niepodważalne, możemy zaliczyć nasze wyobrażenia o roli, jaką bogatsza część ludzkości powinna wypełniać względem mniej zamożnych współmieszkańców. Odkąd akceptujemy oparte o waluty i przedsiębiorczość interakcje społeczne, ze wszystkimi ich zaletami i ułomnościami, to konieczność wspierania jakichkolwiek form zrównoważonego rozwoju kojarzona jest ze wspaniałomyślnością warstw bogatszych. To oni ofiarowują wypracowane przez siebie dobra dla innych, którzy pozostają w potrzebie.
Jednak pomimo niewyobrażalnie wysokich funduszy, jakie zaangażowano do tej pory w najbardziej palące potrzeby ludzkości na całym świecie, nadal nie udało się rozwiązać ogromnej ich części. Światowe statyki z ostatnich lat nie napawają nas zbytnim optymizmem. Niemal połowa ludności świata żyje za mniej niż 2 dolary dziennie. Około miliarda ludzi nie ma dostępu do czystej wody i podobna ilość mieszkańców naszej planety cierpi na niedożywienie. (*1) W tym samym czasie światowa gospodarka przeżywa liczne kryzysy, nieprzewidziane zwroty akcji i nie zawsze prognozowane sukcesy. Nadal szczyci się jednak swoją dominującą rolą w procesie globalnej i pokojowej integracji. Według danych ONZ, jeżeli nie potrafimy podjąć radykalnych zmian, to w 2030 roku około 2 miliardów, a w 2050 roku około 3 miliardów ludzi będzie żyć w slumsach. (*2) Przekazywanie od wielu lat ogromnych kwot na działania charytatywne służące rozwiązywaniu światowych problemów związanych z demografią i innymi problemami nękającymi cywilizację, przynosi efekty znacznie słabsze niż się tego spodziewamy. Najwyraźniej gdzieś popełniamy błąd. Może znów pomimo wielu nowych faktów myślimy tak jak dawniej, nie zadając sobie trudu na adaptację naszych zachowań i działań do nowych kontekstów.
W raporcie na 2015 rok, World Bank dochodzi do wniosku, że ludzie rzadko myślą tak strategicznie i perspektywicznie, jak zakładają standardowe modele ekonomiczne. Aby zmniejszać stopień ubóstwa czy ograniczać niekorzystne zmiany klimatyczne, konieczne jest inne spojrzenie na decydowanie w naszym umyśle. Raport przedstawia trzy główne zasady podejmowania decyzji przez człowieka: myślenie automatyczne, myślenie społeczne oraz myślenie w oparciu o modele mentalne. (*3) To dobra wiadomość, że organizacja o takiej tradycji i tak ogromnych budżetach pomocowych, zaczyna uwzględniać w swoich działaniach elementy behawioralne. W odniesieniu do ludzi będących konsumentami w gospodarkach rozwiniętych, behawioryzm zaczęto uwzględniać już przecież kilkadziesiąt lat temu. Nagrodę Nobla w dziedzinie nauk ekonomicznych za psychologiczne osiągnięcia podważające racjonalność ludzkich decyzji, przyznano Danielowi Kahneman’owi kilkanaście lat temu. (*4) Trudno się więc dziwić że podobne podejście zaczyna dzisiaj obowiązywać również w obszarze problemów społecznych. Jak zwykle musiało nam to jednak zająć sporo czasu.
Pierwotnie jakiekolwiek działania prospołeczne utożsamialiśmy z aktywnością charytatywną. Z czasem aktywności te ulegały stopniowym przeobrażeniom, doprowadzając do bardziej programowej formy przedsiębiorczości społecznej. Jednak na przedsiębiorczość społeczną nadal patrzyliśmy głównie przez pryzmat organizacji “non profit”. Przedsiębiorca społeczny kojarzy nam się głównie z kimś, kto bezinteresownie angażuje się w problemy społeczne, takie jak pomoc niepełnosprawnym lub mniej zamożnym, ochrona środowiska czy walka z bezrobociem. Cóż, tkwiące w naszej świadomości przekonanie, że przedsiębiorczość społeczna musi oznaczać bezinteresowność, jest chyba jednym z większych hamulców rozwiązywania problemów mniej zamożnej części cywilizacji. Jednym z ważniejszych wniosków (po zastanowieniu się równie oczywistym jak krągłość Ziemi) jest fakt, iż przedsiębiorstwo społeczne może działać również dla zysku. Zysk nie jest przecież w ujęciu aktywności społecznej niczym złym. Cóż stoi na przeszkodzie aby firma prowadziła intensywną działalność gospodarczą, która nakierowana jest równocześnie na korzyści społeczne oraz ekonomiczne? Trudno dzisiaj powiedzieć czy najpierw dostrzegliśmy tę jakże oczywistą zasadę, czy najpierw pojawiły się przykłady, które naprowadziły nas na nią. Prawdę mówiąc nie jest to aż tak istotne. Najważniejsze, że od pewnego czasu w wielu miejscach na świecie powstało i nadal powstaje wiele tego typu firm. Wszystkie one zdecydowanie lepiej radzą sobie z ważnymi problemami naszej planety, angażując znacząco mniejsze koszty niż typowa pomoc charytatywna i co najważniejsze, stawiając bardzo często stronę wymagającą pomocy w roli aktywnego uczestnika procesu. Ashoka, jedna z wiodących światowych organizacji zrzeszających innowatorów społecznych, mówi o firmach działających zarobkowo i zarazem w celach społecznych, że funkcjonują w modelu hybrydowego łańcucha wartości (Hybrid Value Chain). Najwyraźniej doceniliśmy wreszcie siłę zbliżania się do siebie interesów finansowych i społecznych.
Przykładów firm realizujących zarówno cele społeczne jak i dbających o generowanie zysku jest na świecie coraz więcej. Co niezwykle istotne, pojawiają się tam, gdzie żaden z wielkich światowych graczy w danej branży, nie ma ochoty się angażować. W 2009 roku powstała na przykład w Indiach firma deweloperska DBS Communities (*5) , która postawiła sobie za cel budowę mieszkań dla mniej zamożnej grupy społeczeństwa. Bazując na tańszych niż w innych częściach świata materiałach oraz tańszej sile roboczej, firma rozpoczęła budowę mieszkań w cenie od 8 do 20 tysięcy dolarów. Mieszkania takie budowane są na ogrodzonym osiedlu, każde posiada nowoczesną kuchnię i łazienkę, a niektóre nawet dwie sypialnie. Współpracując z kilkoma organizacjami non profit, DBS była w stanie zaoferować ratalny zakup takich mieszkań nawet tym, którzy nie mieli wcześniej rachunków w bankach i nigdy nie brali kredytów. Chociaż NBS Communities zajmuje się w dużej mierze poprawą warunków mieszkaniowych mniej zamożnych warstw, nadal pozostaje przedsiębiorstwem, które musi generować zysk. Zysk ten nie jest jednak dominującym i jedynym celem firmy. Innym ciekawym przykładem nowego spojrzenia na przedsiębiorczość społeczną może być (również indyjska) firma Sarvajal. Firma stworzyła zaawansowane technologicznie urządzenie do oczyszczania wody, które udostępnia lokalnym dzierżawcom, a ci opiekując się instalacją pobierają za nią opłaty od ludzi. Dzierżawcy płacą z góry za oczyszczenie określonej ilości wody, natomiast klienci końcowi kupują od dzierżawcy karty przedpłacone, pozwalające na dostęp do wody w cenie ułamka centa za litr. Korzyści społeczne są oczywiste. Sarvajal serwuje obecnie ponad 100.000 litrów oczyszczonej wody dziennie, ogranicza wydatki konieczne na leczenie, daje ponad 400 lokalnych miejsc pracy, ale również generuje określony zysk dla firmy. (*6) Kenijska Kilimo Salama (*7) oferuje z kolei dzięki przemyślanemu systemowi bardzo tanie ubezpieczenia dla rolników, wliczane w cenę nasion. System tworzy sieć sklepów dla rolników, tanie i rozmieszczone nawet w trudno dostępnych miejscach kraju stacje pogodowe oraz telefony komórkowe, pozwalające na przesyłanie danych oraz płatności mobilne. Projekt po kilku latach stał sie na tyle uznany przez kenijskich farmerów, że nie potrzebuje już dofinansowania z zewnątrz. Kilimo Salama to również przykład, pokazujący jak społeczność żyjąca u podstawy piramidy ekonomicznych przychodów, może współtworzyć dostęp do produktu (w tym przypadku ubezpieczenia), którego dostarczeniem nie jest zainteresowany żaden z dużych graczy rynkowych. Ekonomia opierająca się na hybrydowych łańcuchach wartości zaczyna bardzo wyraźnie zaznaczać swoją ważną rolę. Przykłady pozytywnych efektów jej działania możemy znaleźć nie tylko w Azji czy Afryce. Działające w Irlandii przedsiębiorstwo społeczne Bryson (*8) również może szczycić się dużymi osiągnięciami, odkąd kilka dekad temu zaczęło umiejętnie przechodzić od organizacji pomocowej opartej na darowiznach, do organizacji prowadzącej działalność zarobkową przeznaczaną na pomoc. Roczne dochody generowane przez Bryson Group przekraczają już 10 milionów funtów. Bryson posiada bardzo szerokie spektrum aktywności, podporządkowanych pozytywnym zmianom społecznym. Zajmuje się między innymi ochroną środowiska, gospodarowaniem odpadami, szkoleniami czy wreszcie opieką nad osobami starszymi.
O ogromnych szansach na zyski dla firm jakie stwarza tak zwany dół piramidy społecznej, pisali już w 2002 roku C. K. Prahalad oraz S. L. Hart. (*9) Za dół piramidy przyjmuje się prawie połowę ludności świata, która żyje za mniej niż 2,5 dolara dziennie. Jednak przez długi czas firmy skupiały się wyłącznie na tradycyjnym pozycjonowaniu swoich rynków i obsługiwały tradycyjne grupy demograficzne. Najwyraźniej przedsiębiorcy nie dysponowali wystarczającą wiedzą, jak dostarczyć podstawie piramidy to czego naprawdę potrzebuje, za cenę jaką jest w stanie zapłacić. A może przyzwyczajeni do określonej wizji przedsiębiorczości, nie byli w stanie przełamać pewnych stereotypów? Zaangażowanie w rozwój biznesu u podstawy piramidy udawał się do tej pory tylko nielicznym dużym organizacjom. Dzisiaj sytuacja wygląda trochę lepiej. Jednak niezwykle fascynujący jest fakt, że nadal wiele inicjatyw w modelu hybrydowych łańcuchów wartości inicjowana jest nie przez wielkie firmy ale przez przedsiębiorców społecznych, wywodzących się nierzadko z podstawy piramidy. Jak twierdzi Bill Drayton z organizacji Ashoka, współpraca w hybrydowym łańcuchu wartości może przyczyniać się do powstania i rozwoju rynku na skalę, jakiej świat nie widział od czasu rewolucji przemysłowej.(*10) Warto zastanowić się nad słowami Draytona, patrząc na rozmach z jakim przedsiębiorczość społeczna bierze działania w swoje ręce. Szacuje się że w 2012 roku przedsiębiorstwa społeczne na świecie wygenerowały łączny przychód w wysokości ponad 2 bilionów dolarów, a przychód ten rośnie w tempie około 15 procent rocznie. (*10) Czy trend ten ma rzeczywiście szanse na prawdziwą rewolucję? Zanim wytrawni krytycy dojdą do jakże słusznego wniosku, że “naprawiać świat próbowało już bardzo wielu, ale…”, warto zwrócić uwagę na to, że w tradycyjnym biznesie nastawionym wyłącznie na zysk, zdecydowana większość firm również znika z rynku po kilku latach. Te, które pozostają, radzą sobie wystarczająco dobrze, aby zmieniać świat w coraz bardziej zawrotnym tempie. A zatem któż z nas może przewidzieć, jak daleko mogą zajść przedsiębiorstwa oparte o model mieszanych łańcuchów wartości? Warto pamiętać, że znaczące rewolucje zazwyczaj zaczynały się właśnie u podstaw piramidy. Dzisiaj dzięki najnowszym technologiom i coraz łatwiejszemu dostępowi do wiedzy, świat może integrować i czynić bardziej skutecznymi swoje dążenia w zakresie problemów cywilizacyjnych. Social Capital Markets (SOCAP) (*11) stworzył platformę, na której liderzy działań społecznych mogą przedstawiać swoje pomysły globalnej społeczności. Możliwość analizy i łączenia podobnych pomysłów w skali całego świata może skutkować niezwykle efektywnymi rozwiązaniami. O sile i rozmachu działań na styku biznesu i troski o podstawę piramidy świadczy bez dwóch zdań projekt CHANGE.ORG (*12). To globalna platforma petycji, która zachęca ludzi na całym świecie do zmian, jakich oczekują. Obecnie change.org skupia ponad 70 milionów użytkowników, dając im narzędzia do zmiany swoich mniej lub bardziej lokalnych światów na lepsze. Być może hybrydowe łańcuchy wartości to drogowskaz do długo poszukiwanego ogniwa pośredniego pomiędzy socjalistyczną i kapitalistyczną wizją zbawienia świata. Nawet jeżeli nie na zawsze, to może chociaż na jeden wiek albo przynajmniej na kilka dekad…
Przedsiębiorstwa działające w modelu hybrydowych łańcuchów wartości, w wielu przypadkach nie są jednak skonstruowane w oparciu o tradycyjnie spotykane modele własności biznesowej. W związku z tym również dystrybucja zysków, przybierająca czasami dosyć nietypowe formy, ma w nich bardziej demokratyczny i prospołeczny charakter. Wiele takich przedsiębiorstw nie może być więc łatwo wchłonięta przez koncerny i wielkie firmy. Czy aby na pewno najwięksi gracze, którzy rozdają do tej pory karty w swojej branży są tego świadomi? Czy robią wystarczająco wiele aby odnaleźć się w nowej rzeczywistości, w której zysk nie jest jedynym lecz jednym z dwóch celów działalności? Czy potencjał rynkowy podstawy piramidy, która liczy niemal połowę całej ludzkości pozostanie dla największych graczy nadal na tyle mało interesujący, że pozwolą go wykorzystać innym? Czy wielcy świata biznesu zdążą przeorganizować swoje struktury i modele mentalne, aby nawiązać rynkowy dialog z fundamentem cywilizacyjnej piramidy? Z fundamentem, który nie mogąc się doczekać przez wieki na pomoc, zaczyna brać swoje problemy we własne ręce.