Pragnienie wiedzy o świecie

Pragnienie wiedzy o świecie
pragnienie-wiedzy-o-siwecie-featured

Trudno dzisiaj polemizować z faktem, że wiedza stała się jednym z głównych motorów napędzających rozwój świata. Firmy i placówki naukowo-badawcze inwestują ogromne kapitały w zaawansowane technologie wymagające wielkiej wiedzy specjalistycznej, starają się zatrudnić najbardziej uzdolnionych ekspertów, wdrażają skomplikowane metody i filozofie pracy oraz maksymalnie jak to możliwe strzegą swojej wiedzy, od której zależy ich los. Przyrost wiedzy generowanej przez niemal każdą dziedzinę ma tak ogromną dynamikę, że zarządzanie nią, a zwłaszcza analizowanie wielkich zbiorów danych, musimy powierzyć najbardziej wydajnym komputerom. Troska o ochronę dóbr intelektualnych nie jest już kaprysem kilku wybranych światowych innowatorów, lecz stała się standardowym elementem działania wielu organizacji na całym świecie, zwłaszcza tam, gdzie jest to proste i szybkie. Nie tylko wyścig w najnowszych technologiach, ale również wiele codziennych zmagań rynkowych zwykłych firm, nie są już dzisiaj możliwe bez wykorzystania zaawansowanej wiedzy. Firmy “niedouczone” mogą jeszcze odnosić sukcesy, ale tylko wówczas, kiedy sporadycznie uśmiechnie się do nich szczęście, znajdą się pod wpływem nadmiernego protekcjonizmu w ich branży lub stosują mało etyczne praktyki, które na szczęście dzięki stopniowej demokratyzacji mają szanse zanikać. Czy jednak konieczność gromadzenia coraz większej ilości wiedzy, z różnych obszarów, stanie się wyłącznie domeną nauki i przedsiębiorczości? Czy po powrocie z pracy, w naszym prywatnym i społecznym życiu, będziemy mogli poprzestać na wiedzy, którą przyswoiliśmy w okresie wychowania i edukacji szkolnej? Myślę że już najwyższy czas, abyśmy zdali sobie sprawę z tego, że takie podejście absolutnie nie będzie możliwe.

O ile wszechobecny, wciskający się drzwiami i oknami do naszego prywatnego życia konsumpcjonizm, zmusza nas do doskonalenia wiedzy na temat technologii, którymi chcemy się otaczać, to w cieniu tych przemian pozostaje ogromny obszar wiedzy społecznej, na której doskonalenie nie mamy i nie chcemy mieć czasu. Cóż, byłbym nazbyt stronniczy, gdybym obarczał winą za ten fakt wyłącznie zwykłego obywatela. Przecież przez lata edukacji wpajano nam określone wzorce zachowań społecznych, sposób myślenia o organach i instytucjach publicznych, partiach politycznych czy celach, które z punktu widzenia jednostki i rodziny są najważniejsze. Nieważne więc że zupełnie niedawno przestaliśmy pisać listy na papierze, pizzę oraz piekarnik kupujemy korzystając z telefonu, przelew z banku do banku robimy nie ruszając się z fotela, na ekranie komputera oglądamy na bieżąco relację z otwarcia nowej galerii na drugim końcu świata, czy wykonujemy operację na otwartym sercu przez internet. W życiu prywatno-społecznym nadal oczekujemy aby to rząd lub partia polityczna jednym prostym ruchem zmniejszyły bezrobocie, zmusiły banki do przyjaznej młodym rodzinom polityki mieszkaniowej lub z dnia na dzień uzdrowiły służbę zdrowia i zapewniły godziwą emeryturę. Wbrew pozorom, nie mam na myśli wyłącznie Polski. Myślenie takie, pozostające bez zmian od pierwotnych czasów ekonomii wolnorynkowej, w prostej mierze przyczynia się do stagnacji zachowań politycznych i potęguje praktyki populistyczne. Tak długo jak nie zmienią się nastawienie i oczekiwania społeczeństw, tak długo nie zmienią się reakcje organów społecznych, partii czy rządów. Chociaż wola świadomych wyborców to jedynie jedna z sił, które na te struktury mają wpływ, to jednak każda z takich sił może skutkować właściwym dla dzisiejszych potrzeb kierunkiem zmian. Obserwując pojawiające się w globalnej układance trendy, które wywierają wpływ na niezliczoną ilość dziedzin naszego życia, trudno mi więc pogodzić się z faktem, że trwając przy naszych pierwotnych wyobrażeniach o roli polityki, ekonomii czy dowolnych struktur społecznych, możemy liczyć na jakiekolwiek pozytywne zmiany w naszym otoczeniu.

Świat to obecnie ciasno utkana sieć wzajemnych powiązań. Nawet w coraz bardziej odległych zakątkach naszego globu, ludzie mają coraz bardziej zbliżone potrzeby. Większość z nas mówi o podobnych celach i próbuje je realizować w analogiczny sposób. Na coraz bardziej zaludnionej planecie, pojawiają się wcześniej nie występujące potrzeby i wyzwania. Problemy, które stały się wspólne dla całej cywilizacji, to nie tylko troska o losy środowiska czy nacisk na zrównoważony rozwój. Niezliczona ilość nowych wyzwań pojawiła się również w obszarze handlu międzynarodowego, pozyskiwania nierównomiernie rozmieszczonych na ziemi pierwiastków ziem rzadkich i paliw kopalnych, bezrobocia, starzenia się ludzkości, niedopasowanego do aktualnych potrzeb systemu edukacji, ochrony zdrowia czy polityki emerytalnej. Zarządzanie finansami państw w globalnej układance czy na przykład masowe migracje ludzi w poszukiwaniu pracy, powiązane z koniecznością ustawicznego rozwoju gospodarki, spędzają sen z powiek ogromnej ilości tęgich głów, sprawiając że przewidywanie tego co nastąpi jutro, obarczone jest coraz większą niepewnością. Niestety, złożoność mechanizmów w jakich funkcjonują społeczeństwa, wymaga dzisiaj ogromnej i zaawansowanej wiedzy, często interdyscyplinarnej. Nie wystarcza już wiedza bazująca na doświadczeniach z minionych epok funkcjonowania mechanizmów społecznych. O ile nauka i przedsiębiorczość w dosyć naturalny sposób korzystają z wybitnych umysłów, to w życiu społeczno-politycznym nie jest to zjawisko powszechne. Ale to właśnie my wszyscy, mamy w tym swój własny udział.

Ludzie lubią uzyskiwać proste odpowiedzi na każde pojawiające się pytanie. Już od najniższych struktur społecznych, preferujemy więc osoby, które na swoich sztandarach niosą proste hasła, które trafiają dokładnie w to, co chcielibyśmy zmienić. Zdając sobie sprawę że w naszej okolicy źle wygląda liczba ozdób w przydomowych ogródkach, z radością przyklaśniemy kandydatowi na wójta, który obiecuje że po jego wybraniu, zapewni “każdemu po gartenzwergu”. W najlepszym przypadku z uśmiechem na twarzy przyjmiemy innego kandydata szaleńca, który zacznie przed nami rysować skomplikowane powiązania pomiędzy koniecznością inwestycji w import krasnali ogrodowych i związanym z tym spadkiem usług lokalnych, a następnie koniecznością ponoszenia kosztów stałych na ich konserwację, czy innych nikogo nie interesujących skutków “ubocznych”. Jednak sęk w tym, że aby poprawnie oceniać obietnice i działania naszych społecznych delegatów, musimy sami znacznie dokładniej zrozumieć wiele zależności. W przeciwnym razie utwierdzamy wybieranych w przekonaniu, że populizm to najlepsza droga do sukcesu, niekoniecznie już do rozwiązania naszych problemów. Nie oznacza to oczywiście, że na dowolnych listach wyborczych, w dowolnych krajach, nie możemy umieszczać nikogo ze stopniem niższym niż profesor. Powinniśmy jednak zdecydowanie częściej wspierać osoby mądre, których wiedzę będziemy w stanie lepiej niż obecnie weryfikować. Do jej weryfikacji konieczne jest jednak zaangażowanie naszych własnych umysłów i świadomości, w mechanizmy jakie rządzą dzisiejszą globalną gospodarką oraz społeczeństwem.

Niewiele mechanizmów jest dzisiaj tak prostych jak kiedyś. Nawet pozornie tak pozytywne zjawiska, jak starania rządów do przyciągnięcia zagranicznych inwestorów, w międzynarodowej sieci powiązań, mogą mieć określone wady dla lokalnej gospodarki. Mamy obecnie coraz więcej przykładów zwracania się ku własnym rynkom zbytu, lub modeli zrównoważonych (mieszanych). Rządowe programy intensyfikacji tanich kredytów mieszkaniowych, również, jak pokazał ostatni światowy kryzys, mogą mieć drugie a nawet trzecie dno. Od lat wśród najtęższych głów toczą się ekonomiczne debaty, na jakim poziomie powinna być utrzymywana inflacja lub jaki wskaźnik bezrobocia jest dla gospodarki najbardziej racjonalny. Jednak nasze otoczenie zmienia się tak szybko, że decyzje słuszne wczoraj, może znów będą odpowiednie jutro, ale niekoniecznie dzisiaj. Nie poświęcając odpowiedniej uwagi mechanizmom, jakie rządzą światem, jesteśmy zbyt niecierpliwi i żądamy obietnic szybkich i prostych. Kilkakrotnie słysząc o innowacyjnych działaniach niektórych rządów, zachęcających na przykład do większego zaangażowania obywateli w konsultacje publiczne, do udziału w krajowych think tankach czy do tworzenia programów poszerzania wiedzy obywatelskiej, słyszałem opinie, że to kompletne marnotrawstwo publicznych pieniędzy. Cóż, najwyraźniej osoby te wolą je wydawać na działania, które wyglądają na proste bo kiedyś działały, jednak ich skuteczności w obecnych czasach raczej nie rozumieją.

Wiemy jak wiele do zrobienia w kwestii demokracji mają Chiny. Jednak to właśnie w Chinach przeprowadzono eksperyment z głosowaniem deliberatywnym, opracowanym przez James’a Fishkin’a ze Stanfordu, sięgającym do pomysłu ze starożytnych Aten. Polega ono na wylosowaniu próby populacji i zorganizowaniu dla niej specjalnych konsultacji w określonej dziedzinie z ekspertami. Po takich konsultacjach członkowie grupy proszeni są dopiero o głosowanie w tej konkretnej sprawie. Gdyby zorganizowano zwykłe konsultacje społeczne, to zapewne pojawiliby się na nich wyłącznie najbardziej aktywni członkowie społeczności, zaciekle broniący swoich opinii i interesów, mniej dbając o dobro pozostałych. Próba pozyskania bezpośredniej opinii od mieszkańców danego regionu, pokazuje natomiast, że zazwyczaj nie posiadają oni szczegółowej wiedzy o określonym problemie. Głosowanie deliberatywne, po całodniowych konsultacjach, pozwoliło uczestnikom na zredukowanie listy 30 proponowanych projektów budowlanych do 12, które po wsparciu wiedzą ekspercką, uznali dla społeczności za najważniejsze. Kongres Ludowy przyjął tak opracowaną listę bez poprawek. Przykład ten choć może mocno egzotyczny, pokazuje jednak że większa wiedza na temat danego zagadnienia, może znacznie poprawić skuteczność koniecznych zmian społecznych. Oczywiście pomimo nazwy tych konsultacji (serdeczne obrady demokratyczne), nie wiem na ile były one prowadzone fair play. Jednak wiedza jaką po powrocie z obrad mogli w swojej społeczności propagować ich uczestnicy, na pewno rozprzestrzeniła się znacznie szybciej niż za pomocą telewizyjnych kampanii politycznych czy przesłaniających piękne krajobrazy bilbordów wyborczych.

Wiedza o funkcjonowaniu współczesnego świata, powinna moim zdaniem stać się jednym z kluczowych elementów edukacji już od najmłodszych lat. Oprócz koniecznych specjalizacji branżowych, powinniśmy ciągle podnosić swój zasób wiadomości na temat elementów funkcjonowania społeczeństw. Powinniśmy się również pogodzić z faktem, że nie będzie to wiedza, którą przyswoimy sobie raz na całe życie. Jeżeli nadal będziemy chcieli utrzymać tak ogromne tempo rozwoju naszej cywilizacji, wiedzę tę będziemy musieli ciągle zastępować inną, nową. Na razie brak nam należytej staranności w bieżącym rozpoznawaniu zmian, jakie zachodzą na świecie. Brak nam również chęci do pogłębiania własnej wiedzy o funkcjonowaniu mechanizmów łączących poszczególne elementy globalnej układanki. Nie zdając sobie sprawy z pewnych zależności, tak w życiu prywatnym jak i społecznym, narażamy się na podejmowanie niewłaściwych decyzji i propagowanie błędnych opinii. Nikt z nas nie stanie się zapewne łatwo i szybko ekspertem w tych zagadnieniach. Zapewne nie wszyscy zechcemy się angażować w zrozumienie tych problemów. Jednak im większą statystycznie ignorancję wykażemy w tym zakresie, tym większe pole do gry pozostawimy tym społeczeństwom, które będą wiedzieć więcej.

Poleć innym
LinkedIn
Facebook

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *