O słabym planowaniu mocnych kryzysów.
Na początku był sygnał
Wiele nagłych zmian gospodarczych, technicznych czy społecznych poprzedzają słabe sygnały. Część z nich zwiastuje znaczące zmiany jedynie w wybranych obszarach, jak np. innowacyjne technologie w wybranym sektorze czy kryzysy o charakterze lokalnym. Inne potrafią wskazywać na rewolucje, które swoim zasięgiem obejmują bardzo szeroki zakres gospodarki i społeczeństwa. Transformacje te mogą mieć charakter zarówno pozytywny jak i negatywny. Zupełnie inny wpływ na nasze działania mają słabe sygnały korzystnych przełomów w leczeniu nowotworów, inny symptomy zbliżających się kryzysów finansowych czy epidemii. Z oznak nadchodzących nagłych przemian zdajemy sobie jednak sprawę bardzo często dopiero po fakcie. Zawsze wtedy pojawiają się te same pytania: Dlaczego zlekceważyliśmy te sygnały? Co powinniśmy byli zrobić inaczej? Jak mogliśmy się przygotować na nadchodzące zmiany? Dzisiaj, kiedy światowe gospodarki próbują podnieść się z zapaści spowodowanej SARS-CoV-2, stawiamy te pytania ponownie. A przecież ostrzeżeń o zbliżających się kryzysach ekologicznych, klimatycznych czy pandemiach, od dawna słyszeliśmy bardzo wiele.
Słabe sygnały – przyczyny beztroski
Wiele wskazuje na to, że warto śledzić nawet najsłabsze oznaki zapowiadające zmiany. Mogą one wróżyć diametralne przeobrażenia naszych miejsc pracy, społeczności w której żyjemy a także naszego życia prywatnego. Są więc w stanie pomóc w odpowiednio wczesnym przygotowaniu się do zmian. Dlaczego więc firmy i organizacje tak nieefektywnie podążają za dyskretnymi sygnałami? Przyczyn jest bardzo wiele. Część z nich tkwi w naszej ludzkiej naturze. Inne związane są ze specyfiką samych sygnałów oraz z funkcjonowaniem organizacji. Do ważniejszych powodów lekceważenia słabych sygnałów, zaliczyłbym w mojej subiektywnej opinii, przynajmniej dziesięć następujących:
- Zasięg – często nie docierają one do odpowiednio szerokiego grona odbiorców, aby przekroczyć masę krytyczną.
- Interpretacja – nie będąc specjalistą w danej dziedzinie, często trudno o poprawne zrozumienie wiadomości.
- Niejednoznaczność – nie dla wszystkich te same informacje niosą ten sam konkretny przekaz. Choć są sugestywne, nie dają pewności.
- Wiarygodność – dzisiaj coraz trudniej ocenić, które z takich sygnałów są prawdziwe.
- Czas – analiza wszystkich możliwych oznak zmian, jakie docierają do firm, to niewyobrażalnie czasochłonne zajęcie.
- Zasoby finansowe – regularna analiza wszystkich sygnałów możliwych zmian wymaga budowy odpowiednich struktur, które pociągają za sobą konkretne nakłady.
- Walka o zysk – hiperkonkurencja często zmusza firmy do pracy na niewielkich marżach. Inwestowanie w analizy dowolnych wariantów przyszłości schodzi na dalszy plan.
- Sprawdzony przepis – koncentracja na najbardziej dochodowych obszarach działalności. Wszystko co nowe pozostaje domeną niewielkiej grupki pionierów.
- Brak wiary w sukces – rozpoznanie słabego sygnału, za którym idzie rzeczywista zmiana, wymaga natychmiastowego zajęcia się nim, a następnie dalszych, znaczących inwestycji, aby odnieść wymierny sukces. Nie wszyscy są jednak w stanie uwierzyć w ten sukces.
- Granice wpływu – rozpoznanie słabego sygnału nadciągających zmian, jest dla części organizacji poza zasięgiem ich możliwego wpływu. Wielu firmom może być niezwykle trudno przygotować się na kryzys bankowy, naftowy czy epidemie.
Przyczyn można znaleźć dużo więcej. Wydaje się jednak, że przygotowanie się na nieoczekiwane i nagłe zdarzenia, wymaga programowego, szeroko zakrojonego i regularnego działania.
W objęcia technologii
Cywilizacja a wraz z nią ilość zdarzeń i informacji rozwijają się w sposób wykładniczy. Umysł i zdolności percepcyjne człowieka nie nadążają za tym rozwojem. Jeśli więc ludzkość zechce analizować wszelkie dostępne słabe sygnały, które mogą zapowiadać nagłe i znaczące zmiany, to nie ma szans aby zrobić to bez udziału maszyn. Po pomoc w tym zakresie musimy zwrócić się do technologii. To właśnie technologia musi nam umożliwić wyłapywanie wszelkich symptomów niespodziewanych zmian. Musi nam również pomóc w ocenie ich wiarygodności. Skala koniecznych analiz w tym zakresie przekracza możliwości naszego umysłu. Na szczęście już dzisiaj możliwe jest wyszukiwanie wzorów i korelacji w wielkich zbiorach danych. Już dzisiaj sztuczna inteligencja pozwala przewidywać określone i nagłe zjawiska znacznie szybciej niż powołane do tego celu instytucje. Myślę więc, że obecna pandemia SARS-CoV-2 popchnie człowieka jeszcze bardziej w objęcia technologii, czyniąc z niej w pewnym sensie barierę na granicy światów, która może zabezpieczać przed wzajemną infekcją. Aktualny kryzys da nam więcej odwagi do wiary w nieuniknioną pomoc maszyn. Przecież wymyśliliśmy je po to, aby człowiekowi pomagały. Zaawansowana technologia próbująca prognozować przyszłość – z racji swojej ceny – dostępna jest póki co dla nielicznych. Cóż, wiedza o przyszłości zawsze miała wygórowaną cenę. Poczekajmy zatem co przyniosą najbliższe lata. W odniesieniu do technologii, która zapewne z czasem pozwoli na coraz doskonalsze wyłapywanie subtelnych sygnałów, wydaje się uprawnione postawienie kilku dodatkowych pytań: Co jeśli technologia rozpozna nie dwa, nie pięć, tylko kilkaset lub kilka tysięcy różnych słabych sygnałów równocześnie? W jaki sposób pomożemy jej wybrać te najbardziej prawdopodobne i ważne dla człowieka? A może z czasem pozwolimy maszynom wybierać samodzielnie? Czy wybaczymy im kiedy się trochę pomylą?
Żyjące organizacje
Zanim człowiek zaczął wtłaczać przedsiębiorczość w gąszcz formalizmów i definicji, firmy były bytami o prosto zdefiniowanych celach i zasadach działania. Z czasem świat stał się jednak bardzo skomplikowany. Od najprostszych metod prowadzenia biznesu przeszliśmy do czasów, w których nawet niewielkie firmy muszą uwzględniać setki różnych zasad i reguł gry. Firmy funkcjonują dzisiaj w niezwykle skomplikowanych sieciach zależności wewnątrzfirmowych oraz oddziaływań między organizacjami. Nie bez powodu mówimy więc o ekosystemach biznesowych. Ilość interakcji we współczesnych organizacjach coraz bardziej przypomina skalę zależności, z jaką mamy do czynienia w świecie ożywionym. Metafory przyrodnicze w stosunku do świata przedsiębiorczości wydają się coraz bardziej trafne i uzasadnione. Ilość słabych sygnałów jakie mogą mieć znaczenie dla firm, coraz lepiej oddaje analogia nieprzeniknionego bezkresu mikrosygnałów w naturze. Dopatrując się w naturze dalszych analogii, rozpoznawanie wielu cichych sygnałów nadchodzących zmian przez człowieka, może nie być możliwe.
Słabe sygnały w przyrodzie
Do rejestracji subtelnych sygnałów konieczne są określone zmysły. Do odpowiednich na sygnały reakcji, najlepiej przydaje się mózg. Szansę na spożytkowanie informacji jakie ze sobą niosą, mają więc przede wszystkim organizmy stojące najwyżej w ewolucyjnej hierarchii. Jednak również w ich przypadku, ewolucja bardziej faworyzowała skuteczne reakcje na sygnały mocne i bardziej jednoznaczne. Coś co w środowisku nie zachodzi w sekundach, minutach lub godzinach, usypia zdecydowane reakcje organizmów żywych. Słabe sygnały zmian, którymi natura przejmuje się trochę bardziej, to np. te związane z porami dnia czy roku. Jednak są to sygnały cykliczne, do których natura mogła się dostosowywać niewyobrażalnie długo. A zatem w kategoriach niespodzianek, nie są sygnałami słabymi. Być może pewną zdolnością wyłapywania słabych sygnałów jest umiejętność odczytywania emocjonalnych stanów innych osobników. Jest to jednak zdolność dostępna w przyrodzie dla nielicznych i poza tym, w wielu przypadkach niekoniecznie skuteczna. Katastrofy i inne dziejowe wydarzenia nie są w świecie przyrody rzeczą wyjątkową. Zapewne wszystkie z nich wieszczył jakiś mizerny sygnał, który nie został potraktowany poważnie. Jeśli dzisiaj mówimy np., że Antropocen jest przyczyną kolejnego, wielkiego wymierania gatunków, to oznacza to, że ludzkość potrzebowała kilkadziesiąt lat czasu aby to zauważyć. Przy czym zauważyć nadal nie oznacza zrozumieć i zdecydowanie reagować. A więc choć to człowiek ma największe szanse na dostrzeganie i wyciąganie korzyści z dyskretnych sygnałów, to najwyraźniej nadal nie osiągnął w zadowalającym stopniu takich ewolucyjnych zdolności. Tym bardziej potrzebujemy w tym zakresie pomocy ze strony technologii.
Elastyczna tymczasowość
Wyłapywanie słabych sygnałów to dzisiaj niezwykle cenna i pożądana umiejętność. Nie ułatwiają jednak tego nasze ludzkie, niedoskonałe predyspozycje. Tam gdzie uda się człowiekowi zaprząc technologię do ich rejestracji i obróbki, możemy znacząco poprawić nasze gatunkowe talenty w tym zakresie. Jednak technologia taka to ogromne wyzwanie finansowe, skutkujące tym, że predykcja najbliższej przyszłości będzie raczej dla wybranych. Sądzę więc, że jeszcze długo większość z nas, będzie musieć radzić sobie ze zdarzeniami typu czarne łabędzie. Będziemy zmuszani do coraz to nowych adaptacji, zaskakiwani nadejściem niespodziewanego. A kiedy znów nadejdzie to, w co nie wierzyliśmy na podstawie słabych sygnałów, o ile w ogóle je odnotowaliśmy, naszą główną obroną stanie się elastyczna tymczasowość. Nie mając oparcia w dotychczas sprawdzonych metodach postępowania, staniemy się niezwykle elastyczni na nowe sytuacje i bodźce, które mogą dać szansę na sukces a niekiedy wręcz na przetrwanie. Elastyczne reagowanie na każdą okazję stworzy podstawy pod weryfikację wielu wcześniejszych procedur, wyzwoli w części z nas kreatywność i pozwoli ograniczać ryzyko. Pozwoli uczyć się nowych zasad gry. Jednak równocześnie uznamy, że to wszystko to tylko tymczasowe zakłócenie naszego uporządkowanego świata. Coś co potrwa jedynie chwilę i lada moment, wrócimy do rutynowych działań, jakie znamy od dawna. Z czasem przekonamy się, że niekoniecznie. Tymczasowość nanosząc wiele korekt do naszych przyzwyczajeń, nie zechce być tymczasowa. W ewolucyjny sposób utoruje nam drogę do wielu zupełnie innych zachowań. Płynnie przeprowadzi nas do nowej rzeczywistości, która potrwa zapewne jedynie do kolejnej zaskakującej zmiany.
Na “czarną adaptację”
Współczesny świat funkcjonuje w dużej mierze według zasady just-in-time. Zbudowaliśmy niewyobrażalnie skomplikowaną “maszynę”, do której nie istnieje jedna, spójna dokumentacja techniczna. Do tej pory byliśmy z tego dumni, jak bardzo efektywnie potrafimy zsynchronizować produkcję, sieci dostaw oraz życie konsumentów. Teraz, kiedy światowe gospodarki sparaliżował SARS-CoV-2, dostrzegamy wiele niedoskonałości tego modelu. Jeśli organizacje i gospodarki funkcjonują na podobnym do przyrody ożywionej poziomie złożoności, to powinny czerpać więcej wiedzy z praw, jakie wydają się być ważne dla natury. W przyrodzie wszystko może się wydarzyć. Przyroda rzadko ma w zwyczaju ostrzegać przed czarnymi łabędziami. Choć ewolucji może być po drodze z tymi, którzy potrafią przewidzieć niespodziewane, to znacznie bardziej faworyzuje mistrzów adaptacji do zmian. Ewolucja nie doskonali percepcji i przewidywania słabych sygnałów. Tworzy znacznie mocniejsze jednostki poprzez zaskoczenie. Preferuje skuteczność w zastanych warunkach. Dlaczego więc, przynajmniej połowy energii kierowanej na wyłapywanie słabych sygnałów, nie przeznaczyć na szybsze dostosowanie się do zmian, kiedy te już nadejdą? Przecież w każdym z obszarów naszego życia znajdą się aktywa, które wzorem części minionych pokoleń, warto gromadzić na przysłowiową czarną godzinę. Naszą elastyczną tymczasowość pozbawilibyśmy wówczas nadmiernego stresu. Dawałaby nam szansę na szybsze i skuteczniejsze dostosowanie. Niczym na “czarną godzinę”, przygotowywalibyśmy się na “czarną adaptację”. Kiedy w przystosowaniu do nagłych zmian coraz bardziej zacznie nas wspierać technologia, każda minuta zyskanego komfortu może być bardzo cenna. Technologia uwielbia prędkość.
Niniejszy tekst został zainspirowany internetową debatą w dniu 29 kwietnia 2020 roku, w ramach sesji wprowadzającej “REthink” programu społecznościowego “REstart”, organizowanego przez CIONET Polska & Digital Excellence, w której wziąłem udział na zaproszenie Prof. Piotra Płoszajskiego z SGH. Bardzo dziękuję za zaproszenie oraz za wszelkie inspiracje wszystkim uczestnikom debaty.