Sztuczne inteligencje

Sztuczne inteligencje
sztuczne-inteligencje-featured

Kiedy dorastałem, do większości rzeczy sztucznych odnosiliśmy się z dystansem. Niekiedy wręcz z ironią. Sztuczny miód był głównie dowodem na nieudolność panującego ustroju, sztuczny śnieg niezrozumiałą sportową fantazją. Od sztucznie zachowujących się ludzi dystansowało się otoczenie. Sztuczne kwiaty paraliżowały wszystkie obszary mózgu odpowiedzialne za piękno a sztuczne choinki  zabijały magię świąt. Wyjątkiem były sztuczne płuca czy sztuczne nerki, którym z racji pomocy niesionej gatunkowi ludzkiemu, kibicowaliśmy z zapartym tchem. Wyjątkiem były też sztuczne nawozy i sztuczne jeziora, jako dowód triumfu człowieka nad naturą. Jednak z każdą dekadą mojego życia sztuczność diametralnie zmieniała swój charakter. Zaczęliśmy ją nie tylko tolerować ale nawet jej pragnąć. Sztuczność z czasem, podobnie jak my sami, szybko ewoluowała. My byliśmy jej reżyserem i bogiem. To my powołaliśmy ją do życia, więc to nam miała służyć. Naturalność i natura z dnia na dzień pozostawały w tyle.

Dzisiaj już niewielu z nas wyobraża sobie życie bez rzeczy sztucznych, które pod pewnymi względami stały się w naszych oczach doskonalsze od tego, co naturalne. Ogromny wysiłek nauki i technologii nie idzie na marne. Z dnia na dzień udowadniamy sami sobie, że jesteśmy gatunkiem wyjątkowym. Gatunkiem, który z rozsypanych na naszej planecie przez wszechświat atomów, potrafi ułożyć wiele innych i znacznie ciekawszych obrazów, niż zdołała to zrobić natura. Sztuczność przestała przeszkadzać. Sztuczność stała się naszym sprzymierzeńcem w przetrwaniu i wygodzie. Dodała nam skrzydeł. Pozwoliła żyć bezpieczniej i świadomiej. Tak bardzo ze sztucznością się zrośliśmy, że naturalność jest coraz trudniejsza do zdefiniowania. Większość otaczających nas obecnie przedmiotów to rzeczy sztuczne. Nasze ciała od stóp do głów otulamy sztucznymi ubraniami. Sztuczne barwniki i aromaty weszły do naszego codziennego menu. Budujemy sztuczne wyspy, tworzymy sztuczne fale i sami siebie podglądamy ze sztucznych satelitów. Sztuczne preparaty mają nam zapewnić niewyobrażalnie naturalne zdrowie i urodę. Coraz lepiej wychodzą nam próby laboratoryjnej hodowli sztucznego mleka i mięsa. Sztuczne oko, sztuczna krew czy sztuczna tkanka mięśniowa nie są już tematami z książek science fiction. Sztuczność wydaje się nieunikniona. Z wypiekami na twarzy sięgamy po więcej – tworzymy sztuczną inteligencję.

Za akt tworzenia sztucznej inteligencji człowiek zabrał się z wielkim zaangażowaniem i rozmachem. Coraz więcej laboratoriów i firm ogłasza kolejne sukcesy w tej dziedzinie. Jesteśmy przekonani, że lada moment stworzymy coś niewyobrażalnie wyjątkowego, co pozwoli nam wyeliminować wszystkie naturalne niedoskonałości i ograniczenia człowieka, rzecz jasna dla jego dobra i korzyści. Czy rozumiemy jednak dokładnie czym sztuczna inteligencja jest? Do tej pory rzeczy sztuczne zastępowały ich naturalne odpowiedniki, jeżeli więc Artificial Intelligence jest ekwiwalentem inteligencji naturalnej, to której i jak rozumianej? Z grubsza możemy się umówić, że rozumiemy czym jest naturalna krew, naturalny aromat czy naturalne jezioro. Jednak z naturalną inteligencją sprawa nie jest już tak oczywista. Utożsamiana z niezwykle skomplikowanym umysłem, powiązana z wymykająca się ze zrozumienia świadomością, nakręcana dodatkowo zdobywanym doświadczeniem, jest dynamicznie dostosowującym się mechanizmem analizy i pojmowania otoczenia, mechanizmem samoobrony i adaptacji do zmian, maszyną pozwalającą sięgać do zgromadzonej wcześniej wiedzy, aby wyzwalać sprawdzone lub nowe i niezwykle sprytne stany oraz reakcje umysłu na zaistniałe okoliczności. Choć w dziedzinach związanych z badaniem mózgu i świadomości odnosimy wiele sukcesów, naturalna inteligencja nadal wymyka nam się z jednoznacznej definicji i zrozumienia. W pewnym sensie nadal pozostaje terminem, do którego chętnie wrzucamy wszelkie fascynujące choć często niezrozumiałe reakcje i fantazje naszego umysłu. To dlatego zaczęliśmy ją dzielić na inteligencję logiczną, językową, muzyczną, przestrzenną czy na przykład ruchową. Z czasem dorzuciliśmy do tego podziału wiele innych inteligencji, takich jak społeczna czy emocjonalna. Każdą z nich definiuje inny zestaw cech, każda z nich wydaje się popychać nasz gatunek do zupełnie innego celu. Jeżeli nie potrafimy więc do końca zdefiniować czym jest nasza własna inteligencja naturalna, to czego oczekujemy po inteligencji sztucznej? Jeśli miałaby zastąpić jakąś wybraną część naszej naturalnej inteligencji, to którą? Jeżeli zakładamy że jest zamiennikiem całej naturalnej inteligencji człowieka i już jutro zostaniemy przez nią zepchnięci na margines życia, to czy możemy choć przypuszczać czym sztuczna ogólna inteligencja się stanie i dokąd zechce zmierzać?

Co oczywiste, musimy wyraźnie oddzielić sztuczną wąską inteligencję od sztucznej ogólnej inteligencji. Jedynie ta druga ma szansę rzeczywiście konkurować z naszą inteligencją naturalną. Jednak zanim do tego dojdzie, upłynie sporo czasu. Póki co, doskonalimy AI głównie w bardzo wąskich zadaniach oraz co nieco pośrodku między AI oraz Artificial General Intelligence. Nie przeszkadza nam to jednak na przypisywanie cech AGI dowolnemu osiągnięciu technologicznemu w dziedzinie sztucznej wąskiej inteligencji. Wnioskując z setek medialnych doniesień, sztuczna inteligencja coraz szybciej bije kolejne rekordy w dziesiątkach różnorodnych dziedzin, zagrażając człowiekowi. Pokonuje człowieka w grze w “go”, zaczyna czytać teksty lepiej niż my sami, pomaga widzieć przez ścianę, diagnozuje lepiej niż doświadczony lekarz, racjonalizuje transport, doskonali edukację, wspomaga służby specjalne i wojsko, chroni demokrację ale równocześnie może być jej wrogiem. Jednak te wszystkie przypadki nie są jedynym i uniwersalnym zamiennikiem kompletnej i naturalnej inteligencji biologicznej, lecz raczej szeregiem punktowych, spektakularnych osiągnięć technologicznych, w coraz większej ilości rozproszonych segmentów eksploracji świata przez nasz gatunek. Zbyt daleko im jeszcze do miana ogólnej sztucznej inteligencji, która mogłaby zacząć konkurować z człowiekiem. Mam więc wrażenie, że używane na prawo i lewo określenie “sztuczna inteligencja” jest dzisiaj jedynie fascynującym wszystkich sloganem i drogowskazem do domniemanego celu. Ogólnikiem, który określa pewną majaczącą na horyzoncie wizję, jednak wizję niejasną i nie do końca zrozumiałą. Jest celem postrzeganym bardziej w kategoriach niedookreślonego myślenia życzeniowego niż klarownej wizji jutra. Dla jednych ziemią obiecaną, dla innych niechcianą, jednak dla pierwszych i drugich przyszłością, która zapewne nadejdzie. W tej nieokreśloności nie ma oczywiście nic nadzwyczajnego. Przecież wszystko co robi człowiek jest wypadkową rzeczy zamierzonych oraz przypadków, wypadkową nadziei i towarzyszących im emocji. Skąd moglibyśmy na przykład wiedzieć, że budując pierwszy tranzystor, stawiamy m.in. pierwsze kroki pod budowę internetu? Dzięki sztucznej inteligencji osiągniemy zapewne z czasem jakiś kolejny poziom na ewolucyjnej osi, choć dzisiaj nie mamy jeszcze pojęcia czym sztuczna inteligencja jest i nie rozumiemy, co tak naprawdę dzięki jej rozwojowi doskonalimy. Absolutnie nie chodzi mi o to, aby umniejszyć rolę dotychczasowych osiągnięć AI czy pozbawić ją jej prawdopodobnej przyszłej mocy. Chodzi mi o dokładniejsze zrozumienie czym sztuczna inteligencja jest w tym momencie, dokąd w tej dziedzinie udało się człowiekowi dojść i jakie w związku z tym mamy szanse na rozwój sztucznej super inteligencji. Myślę, że powinniśmy dzisiaj bardziej świadomie postrzegać różnicę między sztuczną wąską inteligencją a ogólną AI.

Dzisiaj doskonalimy sztuczną inteligencję przede wszystkim w dziesiątkach różnych, specjalistycznych  zastosowań. Przynosi to coraz częściej niezwykle imponujące osiągnięcia. Tak udoskonalona technologia potrafi pokonywać część naszych naturalnych zdolności, w tym również umysłowych. Jednak do prawdziwego pojedynku inteligencji ludzkiej ze sztuczną inteligencją jest jeszcze bardzo daleko. Nasza własna inteligencja to zbiór bardzo wielu różnych umiejętności, zdolności i talentów. Sztuczna inteligencja, o której czytamy zazwyczaj, rozwijana jest głównie bardzo wąsko. Być może uda nam się stosunkowo szybko stworzyć AI, która będzie nieporównywalnie lepiej niż człowiek komponować muzykę, diagnozować choroby, czy sterować transportem miejskim, jednak dzieli nas jeszcze sporo czasu od momentu, kiedy stworzymy sztuczne odpowiedniki wszystkich umiejętności umysłowych człowieka. Do czasu, kiedy tak stworzony zestaw wyspecjalizowanych technologii połączymy w jedną superinteligencję, jest tym bardziej daleko. Połączenie w inteligentną całość nawet tylko tego, co osiągnęliśmy do tej pory, nastręcza wielu technologicznych problemów już dzisiaj. Te pojedyncze osiągnięcia w dziedzinie sztucznej wąskiej inteligencji są jednak na tyle doniosłe i imponujące, że podlegają dalszemu, ciągłemu doskonaleniu. Rozwiązują coraz więcej problemów człowieka i świata w wielu dziedzinach. Myślę więc, że bylibyśmy bliżsi prawdy twierdząc, że rozwijamy nie jedną, ale wiele różnych sztucznych inteligencji. Dzisiaj nie mamy jeszcze pojęcia, który z zapoczątkowanych nurtów przyniesie lepsze rezultaty, który będzie mieć więcej szczęścia czy lepszych inwestorów. Kiedy z każdym kolejnym medialnym doniesieniem myślę o generalnej sztucznej inteligencji, która ma zagrozić człowiekowi, zadaję sobie pytanie: Dlaczego mielibyśmy stworzyć tylko jedną sztuczną inteligencję? Skoro rozwijamy ją równocześnie w tak wielu różnych obszarach, to dlaczego niezależnie rozwijane dziedziny AI nie miałyby ze sobą konkurować? Dlaczego konkurencja taka nie mogłaby się utrzymywać na tyle długo aby nie pozwalać na łatwe wyłonienie się jednego lidera? Dlaczego nie mogłaby przypominać konkurencji jaka od zarania dziejów towarzyszyła naturalnej ewolucji?

Rozwijając wiele różnych alternatywnych inteligencji, tym trudniej snuć człowiekowi plany dotyczące przyszłości sztucznej ogólnej inteligencji. Bardzo chętnie nadajemy jej dzisiaj antropomorficzny charakter, myśląc, że skoro ma być od nas lepsza, będzie do nas podobna choć równocześnie doskonalsza. Ale czy superinteligencja, do której zapewne kiedyś dojdziemy, potrzebuje mieć człowieka za wzór? Czy fakt, że to my będziemy jej stwórcą, spowoduje, że nasz gatunek stanie się dla niej architektoniczną matrycą? Na przykład nasza naturalna inteligencja tworzy interakcje z otoczeniem między innymi dzięki zmysłom, którymi odbieramy świat. Ludzkie zmysły rejestrują jednak niewielki wycinek tego, co mogą rejestrować wszystkie organizmy żywe lub nowoczesne urządzenia. Nasz narząd wzroku już dzisiaj przegrywa z zaawansowanymi układami optycznymi, nie potrafimy odbierać infradźwięków, podczerwieni czy fal sejsmicznych. Również nasz węch, w samym tylko świecie zwierząt, nie należy do najlepszych. Dlaczego więc przyszła superinteligencja miałaby nas naśladować? Przecież już na starcie ma szansę rejestrować świat znacznie większą ilością i na dodatek znacznie doskonalszych sztucznych zmysłów. Skoro sztuczną inteligencję rozwijamy raczej w cyfrowym, a nie chemicznym laboratorium – gdzie powstawała nasza własna – to z jakich powodów końcowe efekty miałyby być porównywalne do inteligencji człowieka?

Jakiś tydzień temu IBM poinformował świat o swoim nowym projekcie sztucznej inteligencji, którego nazwał “Debater”. Celem projektu było wykorzystanie AI w debacie z ludźmi, której tematu sztuczna inteligencja nie znała. Nie znała również żadnych odpowiedzi na pytania, jakie w debacie mogą się pojawić. Efekt wyglądał bardzo imponująco. Jednak choć to kolejne fascynujące mnie osiągnięcie, to uważam, że to nadal daleka od prawdziwej inteligencji technologia. Prawdziwej inteligencji – zarówno tej naturalnej jak i sztucznej – nie definiuję bowiem jako sztuki odpowiadania na trudne pytania w teleturnieju ani techniki wygrywania w szachy czy go. Nie jest ona dla mnie również zbiorem algorytmów rozpoznających określone wzorce graficzne w miejskim ruchu ani na zdjęciach USG. To wszystko póki co niezwykle zaawansowana technologia, przed którą chylę czoło, ale która choć przyprawia o zawrót głowy i coraz częściej rozwiązuje wiele problemów człowieka, to nadal niewiele wykracza poza definicję technologii. Inteligencja człowieka, którą stawiamy AI za cel do pokonania, to dla mnie coś znacznie więcej. To zbiór niezliczonej ilości procesów i algorytmów o różnym stopniu ewolucyjnej doskonałości, zamkniętych w jednym niezwykle wydajnym energetycznie organizmie, algorytmów zabezpieczonych tkanką kostną i asekurowanych siłą mięśni. To doskonalony z czasem spryt, odwaga, doświadczenie, przebiegłość, błyskotliwość i wszystko to, czym nasza inteligencja pokonuje konkurencyjne jednostki, w sytuacjach, w których powinna zadecydować o naszej przewadze, wyższości lub socjalnej mądrości. W szczególnym przypadku, pojedynczy egzemplarz prawdziwej i sprawnej inteligencji naturalnej, potrafi wygrać trudny teleturniej, napisać niezwykłą książkę, stworzyć coś czego wcześniej nie wymyślił nikt inny, upiec wyśmienitą szarlotkę, przeprowadzić operację na otwartym sercu, pomalować płot, porozmawiać w obcym języku, wymyślić jak rozwiązać konflikt w pracy, a po godzinach naprawić kran lub obciąć żywopłot. Wszystko to jest w stanie zrobić jeden tylko egzemplarz człowieka, jedna naturalna inteligencja. Choć prawie każde z tych zadań wspomaga już dzisiaj sztuczna inteligencja, to tak naprawdę wspomaga je wiele różnych sztucznych inteligencji. Dzisiaj nie mamy jeszcze jednej sztucznej inteligencji, która potrafiłaby uczestniczyć w politycznej debacie, rozpoznawać przy użyciu kamer notowane przez policję twarze, uprawiać ekologiczną rzodkiewkę, sterować ruchem na skrzyżowaniu czy śledzić z powietrza kłusowników zwierząt. Każde z tych zadań pomagają nam rozwiązywać różne sztuczne inteligencje. Myślę, że wiele sztucznych inteligencji to dobre rozwiązanie. To znacznie lepsze niż wizja jednej sztucznej inteligencji, ponieważ różnorodność daje ewolucji znacznie więcej szans.

Pisząc dzisiaj, że zaawansowana sztuczna inteligencja to raczej odległa wizja, dopuszczam do siebie myśl, że być może w dowolnym miejscu na świecie, ktoś pracuje nad czymś, co zszokuje nas być może już jutro. Dopuszczam do siebie myśl, że w związku z wykładniczym tempem rozwoju technologii, coś niezwykłego w dziedzinie AI może wydarzyć się znacznie szybciej niż myślę. Nie jest to jednak dla mnie powód, aby dzisiaj fantazjować, iż superinteligencja już właściwie istnieje. Nie jest to również powód aby sądzić, że sztuczna inteligencja już prawie wyprzedziła naszą naturalną inteligencję i lada moment jako gatunek zostaniemy wyeliminowani z gry. Z czasem być może tak się stanie, ale być może nie. Dzisiaj nie warto obawiać się zupełnie niezdefiniowanej sztucznej ogólnej inteligencji. Przecież nie mamy pojęcia kiedy naprawdę nadejdzie i jak będzie wyglądać. Nie mamy też pojęcia czy w ogóle będziemy rozumieć czym jest. Być może nawet nie zauważymy kiedy już nadejdzie. Dzisiaj mamy wystarczająco dużo powodów aby obawiać się tych pojedynczych, sztucznych wyspecjalizowanych inteligencji, które zaczęły rozpychać się łokciami w naszej codzienności. Już te pojedyncze przejawy sztucznej inteligencji przysparzają nam wystarczająco sporo problemów, z którymi musimy się uporać, jeżeli dla przyszłej superinteligencji chcemy być gatunkiem partnerskim. Bo czym innym może być sukces w ewolucji mających dorównać człowiekowi technologii, jak nie próbą kreowania nowego rodzaju gatunków? Kiedy dzisiaj rozwijamy równolegle wiele różnych sztucznych inteligencji, to tworzymy podwaliny pod istnienie wielu nowych i różnych gatunków. To czy wyłonią się jako byty czysto mechaniczne, mechaniczno-biochemiczne, a może jeszcze jakieś inne, to dzisiaj głównie zajęcie dla naszej fantazji, która odpowiednio ćwiczona wzmacnia naszą naturalną inteligencję.

Poleć innym
LinkedIn
Facebook

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *